Astrologia nauką?
Najwyższy Sąd w Bombaju potwierdził to w ostatni czwartek. Przypuszczam, że w Indiach nie jest to zaskoczeniem, skoro już w 2004 roku sąd zwrócił się do uniwersytetów, aby włodarze tych jednostek zastanowili się, czy nie warto włączyć astrologii do programów nauczania. Tak decyzje sędziów tworzą nową rzeczywistość :). Mnie najbardziej przekonał pewien komentarz pod notatką w tej sprawie.
Jeśli astrologia jest nauką, to topienie się jest sportem wodnym. Hm ...
Skoro teologia w Polsce jest nauką, mało tego, wydziały teologii są wydziałami w 100% finansowanymi przez budżet państwa, to nie dziwi mnie, że do grona nauk dołączyła astrologia. W kolejce czeka stawianie kabały (kabalarstwo znaczy) oraz przeczuciologia- tej ostatniej chyba nikt nie wymyślił, dlatego jako wynalazca, chętnie przyjmę posadę profesora nadzwyczajnego przeczuciologii, szefa katedry przeczuć na jednym ze znanych uniwersytetów, zniżka dla pierwszych trzech uczelni, decydujących się mnie zatrudnić.
OdpowiedzUsuńJa traktuję teologię jako studiowanie jak najbardziej realnych tekstów, analizowanie ich - czyli w zasadzie tak jak studiowanie filozofii; w końcu nie wszyscy filozofowie pisali mądrze :). Ale wiem, co masz na myśli. Nawet psychologia/psychiatria jest jako nauka bardzo .... hm ... powiedzmy, że ich status naukowy jest bardzo wątły. Trudno jest badać pewne zjawiska i dojść do wspólnych wniosków z których coś wynika.
OdpowiedzUsuńAstrologia nie ma nawet tego. Do tej pory nie udowodniono, że położenie Słońca w czasie narodzin ma wpływ na losy jednostki. Zresztą naukowo cienkie musiałoby być dowodzenie, że liczy się położenie Słońca i innych gwiazd (oddalonych od siebie o miliony lat świetlnych) obserwowanych z dokładnie jednego, mocno ograniczonego punktu siedzenia. Bo te wszystkie "wagi" i "barany" układają się nam w "wagi" i "barany" tylko w pewnym miejscu. Rozumiem znaczenie gwiazd dla ziemskich nawigatorów, ale czy gwiazdy mogą decydować, że dzisiaj ktoś ukradnie mi torebkę? NONSENS.
Pozwoliłem sobie pożyczyć tego screena, ale intencje mam czyste i propaguję tą niepokojącą nowinę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Pan Woland, jeszcze nie doktor ;)
Tylko proszę z tego nie drukować anarchistycznych biuletynów i nie dodawać jako bonus do pstrąga zawiniętego w gazetę.
OdpowiedzUsuńBo to by była właściwa nazwa, n.p.: "filozofia katolicka". Natomiast nazwa "nauka o bogu" jest dość myląca, by nie powiedzieć "kłamliwa", podobnie jak definiowanie tej dyscypliny, jako nauki o istocie boskiej i stosunkach panujących między istotą boską a człowiekiem.
OdpowiedzUsuń@wiedma
OdpowiedzUsuńBez obaw
http://science.soup.io/post/106555487/Image
Jak trudno zrozumieć tych Hindusów ... :))
OdpowiedzUsuńAkurat korzystając z narzędzia cywilizowanego jakim jest prawo dokonali bardzo częstego w kulturze europejskiej życzeniowego zdefiniowania pewnego zjawiska. Było zapotrzebowanie społeczne - jest wyrok. Nie ma tu nic trudnego do zrozumienia.
OdpowiedzUsuńOczywiście ... moja Ty alfo i omego ! :))
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo, ale odrzucam tę propozycję :)
OdpowiedzUsuńPolska tak bardzo od Bombaju się nie różni: wszak na ministerialną listę zawodów już dawno wpisano wróżkę i bionergoterapeutę.
OdpowiedzUsuńNie tylko w dalekich krajach mamy takie wyroki
OdpowiedzUsuńJedno z orzeczeń sądu w Polsce, wspomniane w "Zakazanej psychologii" T. Witkowskiego
http://notepad.cc/mewaxa18
Wyuczone zajęcie wykonywane w celach zarobkowych - tak słowniki definiują : zawód .
OdpowiedzUsuńCzyż nie można się nauczyć oszukiwania ludzi ? :))
Tutaj słuszna uwaga @Oli, @scenki. Zawód nie musi mieć nic wspólnego z nauką, np. można być prostytutką bez choćby podstawówki i to nie przekreśla perspektyw kariery :)
OdpowiedzUsuńZadziwiłeś mnie @Robercie. Przeczytałam.
OdpowiedzUsuńNie rozumiem co tam jest napisane.
Prawda obiektywna.
Ba! Czyli jest jeszcze jakaś nieobiektywna (zaintrygowana).
“Wiara w absolutną wartość matematyki łączy się z wiarą w istnienie przedmiotów matematycznych, takich jak liczby, funkcje, punkty, zbiory lub powierzchnie. Dziwna to religia i w tym podobna do wielu religij przewyższających ją liczbą wiernych, że nadprzyrodzone twory obdarza specjalnym rodzajem egzystencji, wobec którego zwykłe istnienie jest czymś złudnym i przemijającym. Bóstwa są żarłoczne - dla matematyka pur sang nie tylko więc istnieje idealna kula, ale pożarła ona wszystkie zwyczajne kule, tak że ani Księżyc, ani bańka mydlana nie jest kulą. Co zresztą matematycy są gotowi w tej chwili udowodnić.Ta postawa jest wroga nie tylko matematyce stosowanej, ale nawet niszczy wszystkie nauki przyrodnicze. [Hugo Steinhaus, Drogi matematyki stosowanej, 1948. Za: Hugo Steinhaus, Między duchem a materią pośredniczy matematyka, PWN 2000.
OdpowiedzUsuńz wiarą tak już bywa, jeśli ją absolutyzować
Nie wiem, co to jest absolutna wartość matematyki.
OdpowiedzUsuńUWAGA, UWAGA, zdaje się że Rumuni mogą nas czegoś nauczyć w temacie podejścia do astrologii. Otóż wciągnęli astrologów i wróżbitów na oficjalną listę zawodów, co oznacza, że grożą im grzywny lub więzienie, jeśli przepowiednie się nie sprawdzą. W sumie to logiczne, płacimy za usługę, jaką jest trafne wytypowanie przyszłości, więc domagamy się jej realizacji, a nie oszustwa.
OdpowiedzUsuńIdeałem współczesnej kultury jest nauka , Zachód wierzy w nią jak w bóstwo . Cywilizacje Dalekiego Wschodu zostawiają sobie margines Nieznanego .
OdpowiedzUsuńTo się może przydać , kiedy racjonalni doprowadzą do całkowitego wyjałowienia umysłu .
Platoński świat idei ma wiele wspólnego ze słynnym stwierdzeniem Einsteina : Wszechświat mówi do nas językiem matematyki .
Tylko tak potrafimy opisywać jego właściwości , prawa a nawet przewidywać w powstających równaniach byt fizyczny obecny we Wszechświecie , co już miało miejsce .
Być może można było inna metodą go poznawać , ale czy matematykę nie "podsunął" właśnie człowiekowi fizyczny świat ?
@Wolandzie, takie innowacje jak najbardziej popieram :). Jest kłapanie dziobem - jest odpowiedzialność.
OdpowiedzUsuń@Olu, nic dziwnego, że się nie rozumiemy :). Nie lubię tego pokrętnego myślenia. Bo choćbyś nie wiem jak kręciła kota ogonem, gdy dostaniesz kolki nerkowej, chcesz, aby Ci zaaplikowano taki lek, który działa, a nie taki, który być może zadziała, gdy uwierzysz. Dyrdymałki o duchowości są dobre, gdy nie mamy kolki nerkowej, a jedynie choroby urojone.
OdpowiedzUsuńO bóstwie nauki już też było. Pisałam wielokrotnie: każdy używa takiej nomenklatury, jaką posługuje się co 5 minut. To i nie dziwi mnie, że wierzący podejrzewają ateistów o wiarę. Od razu zaznaczam: ja bardzo często wierzę. Co natychmiast musi Cię przerzucić do wniosku: bóg istnieje. Nie możesz inaczej :)
:) metafora powalająca , nauka zachodzi w głowę skąd się bierze efekt placebo w nieurojonych chorobach ?
OdpowiedzUsuńSkąd , wracasz do notki poprzedniej bardzo semantycznej .:)Wierzyć w naukę to nie to samo co wierzyć w Boga . Ja wychodzę od założenia , że wielu ludziom wiara w Niego jest potrzebna , dlatego namolne próby udowadniania im głupoty takiego założenia , są dla wierzących irytujące .
Jak , nie posiadając narzędzi ani metodologii , można odrzucać duchowość a priori ?
Pierwsze słyszę, aby naukowcy zachodzili na ten temat w głowę. Efekt placebo jest zjawiskiem dość dobrze zbadanym, bo jest podstawą do dopuszczania do "obiegu" lekarstw. Też zgadzam się, że religia jest wielu ludziom potrzebna. Jako masa bowiem nie jesteśmy jakoś porażająco mądrzejsi od lemingów. Tyle, że nie wszystkim i nie w każdej sytuacji. A z tym już systemy religijne nie chcą się pogodzić :)
OdpowiedzUsuńNo nie , takaś niedoinformowana ? :))
OdpowiedzUsuń2,5 mln dolarow rocznie wydaje amerykański Narodowy Instytut Zdrowia na wyjąśnienie mechanizmu działania placebo , coś wiemy ale więcej nie wiemy .
Koniecznie chcesz dowieść , że mądrzejsi nie wierzą ? Próbuj , próbuj ... :)
Cenię ateistów za odwagę myślenia o swoim przyszłym 100% unicestwieniu , jak sobie dajecie z tym radę ?
Zaczynasz być coraz bardziej zdesperowana :).
OdpowiedzUsuńNie ,TY " ciskasz " we mnie swoim stanem. :)))
OdpowiedzUsuńDla mnie uczciwy ateizm( bez wątpliwości) jest formą permanentnego samobójstwa swego - ja - , to mega odwaga , szacun . Dopiero jak ateista potrafi bez problemu rozmawiać o swojej całkowitej skończoności w punkcie śmierci , wierzę , że nim jest .
Ściskam , Wiedmo . Dzięki.
Ola, akurat na 100% to człowiek, w tym ja i Ty NIE ZOSTANIE UNICESTWIONY. Albo nas zeżrą jakieś robaki, co się da, to przyswoją, resztę wysrają, nawet jak nas spalą, to przeobrazimy się w tlenki węgla, siarki i azotu, parę wodną oraz inne produkty spalania zawarte w popiole i to wszystko będzie sobie się przeobrażać zgodnie ze swoimi właściwościami fizykochemicznymi. Z pewnych względów, na które psychologia ma swoje hipotezy, jesteś przekonana o swojej wyjątkowości, jako Oli w ciele człowieka, podczas gdy podlegasz dokładnie tym samym prawom, co wszystko inne. Żeby nie być gołosłownym, to taki papież Jan Paweł II: żył i już nie żyje, a jego ciało ulega takim przeobrażeniom, jakim postanowili go zostawić ludzie. Jeśli coś zmumifikowali, to reakcje są tam spowolnione, jeśli nie, to wszystko zależy od warunków przechowywania. Jest o co lament robić, po prostu tak jest i tyle, z faktami się nie dyskutuje.
OdpowiedzUsuńDoktorze , też odczuwam pozytywy włączenia komórek naszych ciał w procesy fizykochemiczne , nic się nie zmarnuje i fajnie .
OdpowiedzUsuńAle nie jesteśmy biernymi atomami materii , dysponujemy świadomością , ona ulegnie całkowitej dezintegracji ? Nic jej nie wchłonie , nie przetrawi ,nagle nic i tyle ?
I możemy tu sobie pisać o przypadkach życia (zmęczonego sobą , nudą wieczności etc. ) autentycznie pragnącego końca .To są jednak wyjątki . Większość pragnie gdzieś tam BYĆ po śmierci . To nie wynika z zachłystywania się swoją wyjątkowością czy egoizmu a z pragnienia kontynuacji . Naprawdę uważasz , że nie ma o co
" lamentu " robić ?
Wyczuwam tutaj pewien rodzaj pokory , zdanie się na " fakty " . Szanuję to , ale tak samo nie potrafię na śmierć patrzeć .
Dokładnie, nie ma o co robić lamentu. Jedyna strata związana z utratą świadomości jest taka, że zostawiamy to, co mieliśmy jako ludzie, a zostawiać żal, żal tego, co mogłoby się stać, ale w tym temacie nic a nic ateista nie różni się od wierzącego, mało tego, nie różni się tez od żadnego zwierzęcia, one też chcą żyć. Kiedyś przeprowadzono eksperyment ze szczurami. Wrzucono jednego do naczynia z wodą o pionowych, śliskich ścianach. Utonął przed upływem godziny. Drugiego szczura wrzucono i po krótkim czasie podano patyk, po którym wydostał się z pułapki. Gdy go wrzucono następnym razem, pływał całymi godzinami, zanim utonął. Nie dlatego, że wierzył w Boga, lecz dlatego że chciał żyć. Zrobiłabyś dokładnie to samo, co szczur. Gdyby Ci podano drabinkę, oczekiwałabyś długi czas tego samego, nie liczyłabyś na żadne życie wieczne, czekałabyś na drabinkę.
OdpowiedzUsuńWiesz , nie męczę się mając nadzieję bycia po śmierci . Inteligentny przykład ino założenia nie te same . :)
OdpowiedzUsuńZastanawiam się czy wśród tych targających się na swoje życie , więcej jest osób wierzących czy niewierzących ?
Hmm ... instynkt samozachowawczy jest potwierdzeniem pragnienia życia ,tak , dziś o tym czytałam : 60 godz. strasznego eksperymentu , nie ma gorszego gatunku niż człowiek .
Wiesz , Wolandzie ,oczywiście naukowo dalej niż do końca świadomości nie dojdziemy .
Zaglądam i zaglądam , Wiedmo - wszystko OK. ?
OdpowiedzUsuńJestem na cudownych wakacjach :)))
OdpowiedzUsuńDlaczego desperacja? Bo gdy tu przybywasz zawsze rozmowa sprowadzona zostaje do Twojej wiary ...
No to baw się tam kolorowo !!!
OdpowiedzUsuńA może trafiam na teksty prowokujące taką tematykę ? :)))
Fryderyk Nietzsche ,, Spacerek po schronisku obłąkanych pokazuje, iż sama wiara nie dowodzi niczego”.
OdpowiedzUsuń@Olu, niektórych wszystko prowokuje. Np. rozrzewniasz się na "tak" pod tekstem o astrologii, która jest przez Twoje wyznanie odrzucana jako poważne zagrożenie dla Twojej duchowości.
OdpowiedzUsuń@alw, Fredkowi czasem zdarzyło się dotknąć sedna :).
@Olu, specjalnie dla Ciebie moja nowa stronka :)
OdpowiedzUsuńhttp://shinyhopes.blogspot.com/p/ateizm.html