In vitro veritas - argumenty przeciw in vitro
Jeszcze raz o in vitro. Było już o tym tutaj: 1 i 2 *
Filozoficzne argumenty (niektóre są cytatami) i kontrargumenty
Nie jest to metoda leczenia, ponieważ po jej zastosowaniu kobieta i mężczyzna nadal pozostają niezdolni do samodzielnego spłodzenia potomstwa -
Podobnie jest z pacjentami, którzy kilka razy w tygodniu poddają się dializom lub wstrzykują sobie insulinę. Nie słyszałam jednak, aby ktoś miał coś przeciwko nazywaniu tych technik leczeniem. Oczywiście należy rozwijać medycynę w kierunku stałego przywracania upośledzonej płodności. Nie ma jednak wytłumaczenia dla zatrzymania w tym czasie przeprowadzania zabiegów in vitro. Z tego co wiem nikt nie postulował zaprzestanie podawania insuliny pacjentom do zakończenia z sukcesem badań nad usunięciem na stałe cukrzycy;
Przy każdej próbie w tej metodzie giną liczne embriony - jest to rodzaj wyrafinowanej aborcji -
Przy naturalnym trybie zachodzenia w ciąże ginie znacznie więcej embrionów. A więc idąc tym tokiem myślenia naturalny proces powstawania jednostki ludzkiej jest jeszcze bardziej wyrafinowaną aborcją (ponieważ jest to uroczy argument Rady Episkopatu zaczerpnięty ze strony p. Wierzejskiego, można jeszcze dodać pytanie czemu bóg na to pozwala);
Każde dziecko ma prawo zrodzić się z miłosnego aktu małżeńskiego jego rodziców -
Powinno mieć, ale niektóre nie mają takiej szansy (niepłodność lub gwałt - trudno tu akt nazwać miłosnym). Gdyby nie in vitro niektórych ludzi w ogóle by nie było. Nie twierdzę, że miałoby to kolosalne znaczenie dla świata, ale z pewnością dla kogoś miałoby wielkie; in vitro to ból psychiczny i fizyczny - podejrzenie, że ktoś robi to dla przyjemności odpada;
Zamiast in vitro należy promować adopcję i usprawniać proces adopcyjny -
Z drugim chętnie się zgodzę, natomiast nie ma zgody na słowo "zamiast". Instynkt posiadania własnego dziecka jest efektem biologicznego pędu do rozprzestrzeniania i chronienia własnych genów. Jest to zjawisko absolutnie zgodne z naszą naturą. Zdolność do opiekowania się cudzym potomstwem w celu zaspokojenia instynktu posiadania dzieci narodziła się jako substytut. Jest umotywowana społecznie (pożyteczność), ale jednocześnie zmniejsza szanse konkretnego osobnika na przekazanie własnych genów, więc z punktu widzenia jednostki jest to działanie autodestrukcyjne. Jeśli ktoś chce działać autodestrukcyjnie z pożytkiem dla społeczności powinien zdecydować o tym sam, a nie być do tego przymuszanym brakiem innych rozwiązań zgodnych z jego naturą. po wtóre przypuszczam, że procentowo najczęściej radę "zaadoptuj, zamiast poczynać w szkle" dają ci którzy sami nie rozmnażają się wcale lub czują wstręt na myśl o wychowywaniu cudzych genów (alkoholizm, zboczenia, a bo to wiadomo czyje to jest);
Podobnie jak ciąża. W obydwu przypadkach osoby świadomie planujące potomstwo zdają sobie z tego sprawę. W końcu nie da się być np. człowiekiem z zespołem Downa, jeśli się wcześniej nie urodziło. Nie słyszałam o postulatach zakazu zachodzenia w ciążę argumentowane tym, że od czasu do czasu ktoś może urodzić się chory;
Bo chęć posiadania dziecka to egoizm. Tak jak i przekonanie, że moje dziecko jest mądrzejsze i ładniejsze, bo jest moje. Oczywiście w efekcie tego egoizmu rodzi się nowe życie, ale ile razy rodzice potrafią siedzieć dorosłym dzieciom na głowach żądając bezwzględnego podporządkowania życia? Dorastanie potomstwa powinno być/jest powolnym procesem postrzegania w nim innego człowieka, a nie tylko swoich pragnień o genetycznej nieśmiertelności. I wszystkich rodziców (także rodziców dzieci z in vitro) ta droga czeka;
Prawda. Ale jest to kwestia więzi międzyludzkiej. I dziś się zdarza, że rodzice nie informują latorośli, że jest z domu dziecka w imię urojonych przemyśleń typu "jeszcze nie czas". Jeśli życie rodzinne jest oparte na silnym, pozytywnym związku emocjonalnym, gdzie rodzice potrafią rozmawiać z dziećmi, nie jest to problemem. Większy stanowi stygmatyzowanie przez społeczeństwo i z tym mamy obecnie do czynienia w przypadku in vitro;
Nie podejmuję dyskusji z tym argumentem. Jeśli ktoś jest bezpłodnym katolikiem nie mam zamiaru namawiać go do korzystania z tej formy leczenia. Polska nie składa się jednak z samych katolików. Jeśli wg nich jakieś furtki prawne są niezgodne z ich doktryną religijną, należy pamiętać, że dopuszczenie in vitro i jego refundacja to możliwość, a nie obowiązek. Każdy ma prawo zostać przy modlitwie i naprotechnologii. Skoro zaś ludzie bezpłodni również są podatnikami, pomysł refundacji nie jest bezzasadny.
Na zakończenie prof.dr hab. Waldemar Kuczyński z kliniki rozrodczości w szpitalu PSK:
"Po wysłuchaniu posła Gowina zastanawiam się, jakiego języka powinienem użyć. Pan poseł zaczął od cierpienia, przez gaz a zakończył na cudzie. Nikomu nie życzę takiej drogi. Ograniczenia, które proponują parlamentarzyści, czyli nie zawsze i nie wszystkim i jeszcze żeby pobrać jeden zarodek a nie kilka - to dla kobiety, która ma 38 lat i od lat stara się o dziecko jest niczym innym, jak tylko złodziejstwem czasu rozrodczego. A tego nikt jej już nie zwróci".
Był to głos w debacie z marca 2009 roku, której tytuł brzmiał "Dopuszczalność metody in vitro powinna być maksymalnie ograniczona". Debaty debatami, ale dyskusje, czy pozwalać, komu i jak /czy refundować to dla konkretnych osób KRADZIEŻ ICH CZASU I SZANSY na bycie rodzicami. Przeciwnicy in vitro mówią na to "nie ma sprawy". Niech im bogowie w których wierzą wyprostują ścieżki. In vitro jest wg mnie jedną z możliwości. Nie ma najmniejszego sensu upierać się przy niej, jeśli są inne, efektywniejsze metody (chętnie o nich napiszę). Doceniam pozytywne myślenie, zdrową dietę i zmianę stylu życia. Ale rozumiem tych, dla których jest to już ten ostatni moment, kiedy mogą coś zrobić i chcą z metody in vitro skorzystać. Empatia.
Zapłodnienie in vitro grozi szeregiem powikłań dla matki i dziecka -
Podobnie jak ciąża. W obydwu przypadkach osoby świadomie planujące potomstwo zdają sobie z tego sprawę. W końcu nie da się być np. człowiekiem z zespołem Downa, jeśli się wcześniej nie urodziło. Nie słyszałam o postulatach zakazu zachodzenia w ciążę argumentowane tym, że od czasu do czasu ktoś może urodzić się chory;
Zgoda na in vitro jest ugruntowywaniem egoizmu -
Bo chęć posiadania dziecka to egoizm. Tak jak i przekonanie, że moje dziecko jest mądrzejsze i ładniejsze, bo jest moje. Oczywiście w efekcie tego egoizmu rodzi się nowe życie, ale ile razy rodzice potrafią siedzieć dorosłym dzieciom na głowach żądając bezwzględnego podporządkowania życia? Dorastanie potomstwa powinno być/jest powolnym procesem postrzegania w nim innego człowieka, a nie tylko swoich pragnień o genetycznej nieśmiertelności. I wszystkich rodziców (także rodziców dzieci z in vitro) ta droga czeka;
Jest to technologia rodząca konflikty etyczne, np. dziecko może źle przyjąć wiadomość, że jest efektem takiej technologii -
Prawda. Ale jest to kwestia więzi międzyludzkiej. I dziś się zdarza, że rodzice nie informują latorośli, że jest z domu dziecka w imię urojonych przemyśleń typu "jeszcze nie czas". Jeśli życie rodzinne jest oparte na silnym, pozytywnym związku emocjonalnym, gdzie rodzice potrafią rozmawiać z dziećmi, nie jest to problemem. Większy stanowi stygmatyzowanie przez społeczeństwo i z tym mamy obecnie do czynienia w przypadku in vitro;
Kościół katolicki jest przeciw in vitro -
Nie podejmuję dyskusji z tym argumentem. Jeśli ktoś jest bezpłodnym katolikiem nie mam zamiaru namawiać go do korzystania z tej formy leczenia. Polska nie składa się jednak z samych katolików. Jeśli wg nich jakieś furtki prawne są niezgodne z ich doktryną religijną, należy pamiętać, że dopuszczenie in vitro i jego refundacja to możliwość, a nie obowiązek. Każdy ma prawo zostać przy modlitwie i naprotechnologii. Skoro zaś ludzie bezpłodni również są podatnikami, pomysł refundacji nie jest bezzasadny.
.......................................
.......................................
Na zakończenie prof.dr hab. Waldemar Kuczyński z kliniki rozrodczości w szpitalu PSK:
"Po wysłuchaniu posła Gowina zastanawiam się, jakiego języka powinienem użyć. Pan poseł zaczął od cierpienia, przez gaz a zakończył na cudzie. Nikomu nie życzę takiej drogi. Ograniczenia, które proponują parlamentarzyści, czyli nie zawsze i nie wszystkim i jeszcze żeby pobrać jeden zarodek a nie kilka - to dla kobiety, która ma 38 lat i od lat stara się o dziecko jest niczym innym, jak tylko złodziejstwem czasu rozrodczego. A tego nikt jej już nie zwróci".
Był to głos w debacie z marca 2009 roku, której tytuł brzmiał "Dopuszczalność metody in vitro powinna być maksymalnie ograniczona". Debaty debatami, ale dyskusje, czy pozwalać, komu i jak /czy refundować to dla konkretnych osób KRADZIEŻ ICH CZASU I SZANSY na bycie rodzicami. Przeciwnicy in vitro mówią na to "nie ma sprawy". Niech im bogowie w których wierzą wyprostują ścieżki. In vitro jest wg mnie jedną z możliwości. Nie ma najmniejszego sensu upierać się przy niej, jeśli są inne, efektywniejsze metody (chętnie o nich napiszę). Doceniam pozytywne myślenie, zdrową dietę i zmianę stylu życia. Ale rozumiem tych, dla których jest to już ten ostatni moment, kiedy mogą coś zrobić i chcą z metody in vitro skorzystać. Empatia.
* temat powstał z inspiracji blogiem Łucji (a w szczególności jednym tematem), której bardzo za to dziękuję.
Całe zamieszanie bierze się stąd, że świętoje*bliwi palą głupa i udają że nie widzą różnic między zygotą (zwłaszcza nieukształtowaną) a człowiekiem. Ja, laik widzę, lekarz może na ten temat przygotować kilkugodzinną prelekcję, a walnięty powie, że skoro może- być może będzie człowiek, to znaczy że jest człowiek.
OdpowiedzUsuńDo mnie takie argumenty przemawiają. Do tych od o. Tadzika nie przemówią. jak mówi Woland: oni wolą palić głupa.
OdpowiedzUsuńWitaj Myszko, mogłabym sama taki tekst napisać i mniej więcej w tym sensie już kilka razy pisałam o in vitro. Twój tekst dobrze to wszystko syntetyzuje. Zastanawiam się tylko, jak to możliwe mieć taki pogląd na in vitro, a popierać PO, która jest partia konserwatywną i ma całkiem inny. I jeżeli nawet zdecyduje się na jakąś formę in vitro, to pod kątem ochrony zarodków, a nie zdrowia kobiety i jej szans na dziecko.
OdpowiedzUsuńDziwi mnie ta zastraszająca obłuda, że poglądy ma się jakieś, udaje się liberała, a gdy przychodzi do głosowania, głosuje się wbrew nim na konserwatystów. I jeszcze się czuje w porządku.
Maria Dora
Miło jest jak wszystko przebiega w sposób naturalny...niestety postęp nauki jest szybszy niż my jesteśmy w stanie to mentalnie zaakceptować !!!
OdpowiedzUsuńDroga ewolucji jest dla człowieka...tak mi się wydaje ..naturalną drogą .
Niestety , wszędzie tam gdzie człowiek ingeruje w naturę ...zawsze coś spieprzy !!! Dlatego daleki jestem od popierania tej metody.
Jurg, dziwi mnie bardzo twoja wypowiedź, w metodzie in vitro nie ma nic sprzecznego z naturą, zapłodnienie odbywa się dokładnie tak samo, nie ma żadnych manipulacji genetycznych, przynajmniej na razie nie ma na to możliwości.
OdpowiedzUsuńMaria Dora
Wolandzie, filozoficznie można sobie o tym gawędzić w nieskończoność. Kiedyś napisałam już jednak, zdaje się w temacie o aborcji, że Ci, którzy uważają zygotę za człowieczka z takimi samymi prawami jak człowiek już narodzony, tchórzą i nie wyciągają z tego twierdzenia konsekwencji. Jakby tak naprawdę wcale w to nie wierzyli i chcieli tylko podokuczać nastolatkom w ciąży z gwałtu, bo za krótkie spódniczki nosiły.
OdpowiedzUsuńjurg@onet.eu, zawsze jest możliwość spieprzenia czegoś. Im mniej podejmujesz działań, tym mniej rozczarowań ... ale co to za życie. Widziałam osobę, która przechodziła te wszystkie hormonalne wstępy - to nieprzyjemna procedura, szczególnie gdy nie można tego nikomu powiedzieć. Spójrz na to w ten sposób - może Ty jesteś szczęściarzem, bo nie masz tego typu kłopotów. Oby takich ludzi było jak najwięcej. To jak z protezą nogi - Ci ludzie są w jakiś sposób kalekami i trzeba im pomóc. Na razie dość pewnie można pomóc tylko poprzez in vitro.
Myszko, ludzie listy piszą!!!
OdpowiedzUsuńEmpatii zabraknie jak genetycznie " niepoprawione " dziecko zacznie przegrywać w nierównym starcie z invitrowymi geniuszami lub pięknościami .
OdpowiedzUsuńMoże do droga do kolejnego etapu tym razem sztucznej ewolucji ?
Sądzę, że mieszasz chęć posiadania potomstwa z genetycznymi manipulacjami mającymi na celu ulepszenie "produktu". In vitro dla par bezpłodnych nie służy temu drugiemu.
OdpowiedzUsuńPoza tym, nawet genetyk-cudotwórca nie zrobi geniusza z byle jakiego materiału genetycznego. Do tej pory geniusze rodzili się tak po prostu. A że zazwyczaj rodzice przeceniali w tej mierze swoje własne dzieci, to już nie problem genetyka.
Z jakiegoś nie , ale od czego przyszłe banki genow ?
OdpowiedzUsuńMyślę, że Ci ludzie są tak pyszni, że dla nich ich własne geny są the best.
OdpowiedzUsuńReasumując, z lęku przed genetyką zabroniłabyś in vitro?
Tak , bo jest możliwe do zrobienia , zazwyczaj durna ludzkość realizuje . Jeżeli do tego dołączymy najbardziej naturalne na swiecie pragnienie dobra dla swego potomstwa , znajdzie się kasa na eksperymenty .
OdpowiedzUsuńUlepszamy juz genetycznie żywność , tworzymy hybrydy zwierzęce , myślę że sztuczna reprodukcja ludzi dzieki rozpowszechnieniu in vitro jest sprawą następnych pokoleń . Doskonalenie gatunku może i przyniosłoby wymierną poprawę kondycji człowieka , ale nie oszukujmy się . Nie mamy wszechludzkiego , ogólnoswiatowego rządu , ktory zająłby się wszystkimi . Powstałaby najbardziej niesprawiedliwa nierówność w naszej historii : mądrzy , piękni i bogaci i reszta z naturalnego poczęcia .
Tylko, że każdy piękno pojmuje na swój sposób.
OdpowiedzUsuńNie rozumiem, dlaczego ludzi jakoś nie zrażają eksperymenty prowadzące do ulepszania ratowania życia ludzkiego, natomiast gdy sąsiad nie może mieć dzieci odnotowujemy to z satysfakcją, ale nie jako chorobę.
Będziemy dywagować o istocie piękna ? :)
OdpowiedzUsuńCo Ty tak ciągle o mieszczańskiej dulszczyźnie prawisz ? Dziewczyno -- na chol... tym się przejmować , co inni sądzą . Ich życie , ich system , ich jakość bytu .
Olu, właśnie mamy problem z istotą piękna. Tobie, jak widzę, nadal się zdaje, że piękno jest jedno i za pomocą manipulacji genetycznych grozi nam to, że bogaci będę wszyscy tacy, jaka Ty byś chciała być, a reszta będzie nieciekawa. Tymczasem w Amazonii są plemiona, które uważają kobiety bez zębów za najpiękniejsze, także spokojnie ...
OdpowiedzUsuńNiestety nie "ich". To dulszczyzna miesza się do in vitro. Bo chodzi o dupę. Gdy medycyna zajmuje się sercem lub woreczkiem żółciowym uszami nie zastrzygą. Ale gdy chodzi o dupę, będą pierwsi w szeregu, aby się wypowiedzieć. Mimo tego, że np. seksu już nie uprawiają, albo nie powinni (z racji zawodu) uprawiać.
Zaiste przewidujesz wpływ kanonów urody tych plemion w globalnej wiosce ? :) Bądźmy poważni .
OdpowiedzUsuńIn vitro stało się przedmiotem debaty sejmowej i posłowie a nie dulszczyzna zadecyduje o jego losie .
A co do seksu :) , przecież jeżeli już nie uprawiają , to tym bardziej powinni in vitro popierać , nie? :):)
Podtrzymuję apel o niezwracanie uwagi na kołtuństwo , naprawdę nerwy trzeba szanować .
Raczej przypuszczam, że zmiana gustów o której poucza nas historia, jest zjawiskiem naturalnym i trwałym. Ci zrodzeni jako piękni za pomocą genetycznej manipulacji, w wieku lat 25-ciu mogą być passe.
OdpowiedzUsuńOlu, właśnie ironia polega na tym, że za in vitro są Ci, którzy seks uprawiają, natomiast Ci, którzy nie uprawiają są zazdrośni o wszystko, nawet o przejawy seksu, jakim są dzieci :).
Mnie dulszczyzna nie irytuje - inaczej nawet powiem: jej istnienie jest powodem mojego ubawieniu i sposobnością do ćwiczenia zmysłu obserwacji. Dopiero jak Dulska bierze się do głosowania, rodzi to kłopoty. Bo przecież tych polityków, których teraz mamy ktoś jednak wybrał .....
:)) gusta rzecz zmienna , ale pewne cechy ( symetria , nogi , wysokie czoło itd. ) piękna są stałe i do dziś narzucane przez Zachód.
OdpowiedzUsuńDulszczyzna chyba jednak nie głosuje na jedną partię , co ? Może kiedyś na Samoobronę ? :)
Symetria jest akurat powszechnym wyczuciem piękna ... można ją zauważyć nawet u pand. Co do nóg, czół itd, mylisz się. Spójrz na to jak odkrywano i zakrywano czoło choćby w ostatnich 100 latach, że już o wyrywaniu włosów w czasach Tudorów nie wspomnę.
OdpowiedzUsuńDulszczyzna głosuje na partie konserwatywne. Samoobrona taką nie była.
Ale zauważasz , że stolice mody , trendów itd. sytuują się od wieków w centrach a nie na peryferiach ? Kiedyś bardziej rozczłonkowany świat też temu ulegał . Nie mówię o niemożności zmiany kanonów , ale a ich źródłach .
OdpowiedzUsuńA podstawowe , powszechne poczucie piękna w symetrii jest tak archetypiczne , że zostanie .
Wiesz Myszko , zdaję sobie sprawę , że in vitro nic nie zatrzyma , ba sztucznego poprawiania genotypu też nie . Przy okazji może znikną wszelkie genetyczne choroby , ale wolałabym aby przedtem zaszła jakaś znacząca poprawa w etycznej kondycji człowieka . Bez tego , zanim będzie dobrze , na niejedne manowce trafimy .
Nie wiem czy masz rację , może popytać "dulszczanki i dulszczaków " o preferencje wyborcze ? Bo konserwatywność nie równa się hipokryzji .
Na szczęście centra stają się z czasem peryferiami, a peryferia centrami - parafrazując Herodota :)
OdpowiedzUsuńKonserwatyzm zakłada nadliczbową ilość kagańców zakładanych naszej naturze. A to łączy się z naturalną chęcią do ich unikania. Oczywiście dajemy tę wolność sami sobie, a pozbawiamy jej innych. A to jest właśnie hipokryzja. Tak więc konserwatyzm nie jest tożsamy z hipokryzją, ale ma z nią ogromny zbiór wspólny: wszystkich mentalnych słabeuszy, którzy nie potrafią wytrwać w kagańcu, ale gardłują, gdy oficjalnie ściągnie go sąsiad.
Etyczna kondycja ludzi jest rożna w różnych krajach. Każdy sobie rzepkę skrobie. Skoro rozpuszczamy ludzi łapówkami i tolerujemy społeczne zło, miejmy pretensje sami do siebie :(
Na szczęście :) , co nie zmienia faktu ,że dawne zadupie jest w stanie lansować cokolwiek dopiero po przemianie .
OdpowiedzUsuńHipokryzja - hołd składany cnocie przez występek .
Zdefiniujmy tylko co jest cnotą ponad wszystkimi podziałami .:)
W jakim celu? Bo z pewnością jest to zbędne dla celów tej dyskusji :).
OdpowiedzUsuńLudzie mają poglądy konserwatywne nie ze względu na ich prawdziwość, ale ze względu na budowę własnego systemu nerwowego. Są teorie wg których konserwatystą człowiek się rodzi: każda nowość powoduje tak niemożliwy stres, że można przetwarzać ze spokojem jedynie idee zastane i ugruntowane poprzez częste odnoszenie się do nich we własnym życiu. Dochodzi konserwatyście więc jeszcze jedna bolączka: zazdrość, że inni potrafią coś nowego i że na dodatek sprawia im to przyjemność :).
Lewica to ten "lepszejszy " :) odłam ludzi ? Z elastyczniejszym , odporniejszym systemem nerwowym ? Wot , interesująca teoria .
OdpowiedzUsuńUściślij jednak , chodzi o każdą nowość czy o nowum w kwestiach obyczajowości ?
Konserwatyzm zakłada wracanie do tego co było bez znaczenia, czy to faktycznie było lepsze. Lewicowiec więc również może być konserwatystą - ba! w naszym kraju ma wielkie pole do popisu.
OdpowiedzUsuńTutaj nie chodzi o lepszość - konserwatyzm to bardziej stresujący sposób istnienia dla samej jednostki. Ale to jest w porządku dopóki taka osoba nie stara się, osiągnąwszy pewną pozycję, rozsiewać tego stresu na innych.
Lata 50-te: "Kupimy lodówkę" "A płoco, a płoco? Ziemlanki dziadzio używał i dał radę"
Late 60-te: "Kupimy telewizor" "A płoco ci to? A płoco ci to? Odkurzać będzie trzeba"
Lata 70-te: "Kupimy odkurzacz" "A płoco? A płoco? Babunia odkurzy starą ścierą"
.... z wszystkim tak można :) Bo w życiu niewiele rzeczy jest potrzebnych NAPRAWDĘ.
I tu przechodzimy do spraw obyczajowych. Bo czy stara kobieta, która rodziła w bólach odniesie się pozytywnie do znieczulenia porodowego? Niby, pomna doświadczenia, powinna. Ale konserwatyzm to też bezinteresowna zawiść. A po co młodsze mają mieć lepiej?
Jeżeli bardziej stresujący sposób istnienia dla każdej jednostki -- to gorszy , nie?
OdpowiedzUsuńW dodatku z bezinteresowną zazdrością ? :)
Konserwatyzm to przede wszystkim patrzenie na grupę , zbiorowość a lewicowość - wolność jednostki .
Olu, jeśli mówimy o czymś co jest nam przyrodzone, to nie wolno mówić, że coś jest gorsze. Bo skoro nie mamy wpływu na to, czy tę cechę posiadamy, czy też nie, to nie ma sensu tej cechy wartościować.
OdpowiedzUsuńOczywiście ślepota obiektywnie nie jest dobra, ale kto ma prawo wartościować, że życie niewidomego jest jakościowo gorsze niż moje? Oburzające to zaczyna być dopiero, gdy niewidomy u władzy zakrzyknie "oślepić wszystkich, bo to najwyższa forma istnienia!!" ... i konserwatyści niestety tak mają. Sami patrzą z pudełka i nie mogą uwierzyć, że inni są na zewnątrz i są z tym naprawdę szczęśliwi.
Bardzo ciekawa definicja lewicowości. Marks byłby niewątpliwie zdumiony :)). Konserwatyzm, skoro opiera się na cierpieniu, jest pomysłem, że cała zbiorowość ma cierpieć tak samo jak ja, bo jak nie ... to moje cierpienie zaczyna nie mieć sensu i podniosłości. A nikt nie lubi czuć się bezsensowny.
Znam wielu ludzi , którzy świadomie "przepływali " z jednej opcji do drugiej , teoria więc jest funta kłaków warta . Do świadomej wyboru opcji trzeba dojrzeć , nabyć wiedzy o historii i konsekwencjach światopoglądu , zacząć być odpowiedzialnym za swoje wybory ,zbilansować plusy i minusy , i to nie tylko dla siebie .
OdpowiedzUsuńWydaje mi się , że piszesz o cesze indywidualnej : poczuciu odpowiedzialności ( większym lub mniejszym ).
W czasach Marksa antyindywidualizm i antyracjonalizm ( człowiekiem rządzi nie tylko rozum ale przede wszystkim emocje ) konserwatyzmu był doskonale znany .
Jest wiele hybryd tych światopoglądów , np. konserwatyzm obyczajowy z wyznawanym liberalizmem gospodarczym . Tak prosto się nie definiujemy .:)
Aha , "pudełka " - terroru lewicowej wyższości w wymiarze totalitarnym zaznałam ( oficjalna cenzura , kult jednostek lewicowych , indoktrynacja , marginalizowanie narodu na rzecz internacjonalizmu itd.), kiedyś Ty jeszcze nawet w planach nie była :) .
OdpowiedzUsuńA i tak nie zaznałam łagrów , ubecji , wilczego biletu jak moja starsza część rodziny.
Więc , Droga Myszko , nie rozśmieszaj , please :).
Nie mam zamiaru bo szczerze mówiąc zgubiłam już wątek. Skwitować mogę to tylko w taki sposób, że wybór pomiędzy terrorem komunizmu a terrorem "zrównoważonego rozwoju" to dla mnie nie jest żaden wybór.
OdpowiedzUsuńTo Ty cały czas piszesz o lewicowej wyższości. Powiedziałabym nawet, że można zauważyć Twoje pewne przywiązanie do tej idei :)
Jestem liberalna - w części jest to umocowane w lewicowości .
OdpowiedzUsuńOk. kończymy . Miłego wieczoru .
No, całkiem dobry artykuł - pomijając oczywiście fakt, że do wielu ciemnych mas i tak nie trafi - to jednak wierzę, że na tym świecie są też ludzie myślący.
OdpowiedzUsuń