Naukowa metoda Sagana i Ewangelia LPS

Surfowanie po cudzych blogach robi dobrze na gibką talię. Można się pośmiać i poskręcać.

1. Dzięki blogowi Phila Plaita Bad Astronomy natknęłam się na Ninjerktsu, który prosto i zabawnie przedstawił walkę Sagana z pseudonauką. Tutaj tylko jeden z rysunków:

Astrologio, twoja przyszłość wygląda ponuro ...

Jak sami się przekonacie Promień Medycyny Homeopatycznej nie ma szansy w zetknięciu z rakietą Dowodu Naukowego :)

2. Dzięki blogowi Ateizm na wesoło zapoznałam się z przewodnikiem świątecznym Pastafarian. Mam nadzieję, że sługa Jego Makaronowej Magnificencji nie rozdepcze mnie za kopiuj wklej:

PASTA to święto religijne analogiczne do żydowskiej paschy lub chrześcijańskiej wielkanocy. W tym czasie pastafarianie na całym świecie jedzą duże ilości makaronu, zwykle spaghetti, który członkowie rodziny przebrani za Piratów przygotowują „na Jego podobieństwo”. Pasta jest obchodzona by uczcić czas kiedy Latający Potwór Spaghetti zaczął dotykać ludzi swoją Makaronową Macką. Wiele historii o tym wydarzeniu było opowiadanych przez wieki, a co ciekawe żadna nie jest ani trochę podobna do którejkolwiek innej. Niektóre są niemal niezrozumiałe. Wszyscy prawdziwi wyznawcy biorą udział w rytuale przekazywania opaski na oko. Polega on na przekazywaniu opaski każdemu biesiadnikowi po kolei; otrzymawszy i założywszy ją mówi się o tym dlaczego jest się szczęśliwym z powodu bycia dotkniętym Makaronową Macką.
Reszta makaronowych mądrości tutaj. Smacznego :)

Komentarze

  1. Przyznam, że pastafarianizm mnie bardzo wciągnął, pragnę zostać kapłanem, czuję powołanie, postuluję jednak wprowadzenie przedmiotów kultu religijnego, takich jak mieszkania i samochody kapłanów, nie mówiąc o mych laptopie, czy mych marynarkach, spodniach i butach liturgicznych, dostrzegam bowiem potrzebę oddania Latającemu Potworowi Spaghetti czci poprzez nabycie za jeden procent rynkowej wartości gruntu w centrum Warszawy i uniknięcie zbędnych podatków.

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha, no widzisz @Wolandzie, a ja pozostanę zatwardziałą ateistką. Nie chcę cudzego gruntu w centrum Warszawy ani liturgicznych butów. Chcę jeść makaron wtedy, gdy ja mam ochotę, odrzucam też Teorię Inteligentnego Spadania, więc nie zaznam striptizu w niebie. Trudno. Ramen.

    OdpowiedzUsuń
  3. No super , jeszcze istnieje ruch dyskordiański i NRJ , śmiech to zdrowie , do czasu ...
    Obnażając niemoc w zakresie materialnego udowodnienia przedmiotu wiary ( no bo przeciez w flying monster też nikt nie wierzy :) dojdziemy do wniosku , że wiara w cokolwiek jest złudna , nielogiczna , niepotrzebna .
    Wierzę , że on/ona mnie kocha . A jak zobaczyć uczucie miłości ?
    Wierzę , że dobrze mnie potraktują w firmie. Na jakiej podstawie , to tylko nadzieja .
    Wierzę , że jutro zjem obiad . Przypuszczenie .

    Racjonalista naprawdę nie ma powodu do radości , a nawet do śmiechu . :))

    OdpowiedzUsuń
  4. I tu się mylisz Aleksandro :). Wiara w cokolwiek faktycznie jest złudna i nielogiczna. Dojść do takiego wniosku jest łatwo i nie jest to dramat dla racjonalisty. Dramatem jest poddawanie się pewnym procedurom usankcjonowanym instytucją na bazie wiary, która jest złudna i nielogiczna. Jeszcze większym dramatem jest społeczne zmuszanie innych, by poddawali się tym procedurom w imię naszego dobrego samopoczucia jako niewolników zasiedziałych.

    Miłość jest przynajmniej szczytowym osiągnięciem ewolucji człowieka, który jako zwierzę stadne ma zapisane w genach szukanie akceptacji u innych. Oczywiście miłując możemy się pomylić, łudzić. Ale jesteśmy gotowi do ponawiania tej procedury dla dobra psychicznego nas samych.

    A w przyszły obiad racjonalista nie wierzy. Po prostu pracuje na niego, bo wie, że nic nie ma za darmo, ani teraz, ani w przyszłości.

    OdpowiedzUsuń
  5. Pracować bez cienia w i a r y , że zjem obiad ?
    Obniżać egoizm bez wiary , że odwzajemni mi uczucie ?
    :)) Myszko , konsekwentny racjonalista musi niestety zakładać( wierzyć ), że coś ma sens , aby rozpocząć działanie ( z wiarą choćby, że jutro jeszcze będzie żył :).

    OdpowiedzUsuń
  6. Do życia trzeba się przygotować, śmierć sama przyjdzie. Dlatego pracujemy i jesteśmy gotowi na kolejny dzień. Nie potrzebujemy też wierzyć, że ktoś odwzajemni nasze uczucia, po prostu obdarzamy ludzi uczuciami. Jeśli są odwzajemniane, większa szansa na ich trwałość, jeśli nie, to żadna strata, nie zamierzam nikogo zmuszać do uczuć, bo racjonalista zdaje sobie sprawę, że to niemożliwe. Racjonalista zdaje sobie sprawę z roli rozkładu prawdopodobieństwa. To odrobinę co innego, niż wiara w nadejście Latającego Potwora Spaghetti lub nadejście innego wszechmocnego tylko dlatego, że bardzo tego chcemy, by przyszedł i wybrał nas i nagrodził szczęściem spożywania boskiego żarcia i wydalania boskiego stolca, a tego złego Iksińskiego, co całe życie robił nam koło pióra, żeby tak wtrącił do piekieł, zostawiając na całą wieczność bez jednej choćby nitki spaghetti! Drżyjcie wszyscy, któzy nie chcecie spaghetti i liturgicznych butów dla kapłanów prawdziwej wiary!

    OdpowiedzUsuń
  7. @Olu, opisujesz tak naprawdę własne uczucia. To Ty koniecznie musisz wierzyć we wzajemność. Ja np. kochałam sama z siebie, bez tej wiary. Takie rzeczy się zdarzają ludziom :).

    Jak pisałam już kiedyś: mylimy tu oczekiwania co do przyszłości z wiarą, że dym rozmazany na kominie uwolni nas od cierpień i trosk jeśli przed domem sąsiada, któremu dym komin pobrudził, wystawimy kapliczkę i będziemy się modlić. Racjonalista usensawia swoje życie - po prostu nie pozwala, by ktoś inny robił to za niego. Jest różnica pomiędzy oczekiwaniem, że moje postępowanie doprowadzi do jakichś efektów a oczekiwaniem, że postacie fikcyjne uporządkują moje (bezsensowne) życie.

    OdpowiedzUsuń
  8. @Wolandzie, po herbacie drżenie ustąpiło :]

    OdpowiedzUsuń
  9. w teleskop Keplera wierzę.

    OdpowiedzUsuń
  10. No i ja też do tego prawdopodobieństwa piję , jeżeli wolicie nazywać coś co może nastąpić prawdopodobieństwem a nie wiarą , że np. jutro zjem obiad albo że uda mi się zakochać bez bez wzajemności -- OK .

    OdpowiedzUsuń
  11. Kłopot polega na tym, że Ty z tego prawdopodobieństwa tworzysz jakieś gigantyczne konstrukcje. Nie ma tu do czego "pić". Te rzeczy się nie łączą. Nie ma związku pomiędzy oczekiwaniem, że jak pracuję to jutro będę mieć obiad, z oczekiwaniem, że łzy spływające po twarzy figury muszą być prawdziwe, bo od tego zależy zbawienie Twojej duszy po śmierci.

    Wyszłaś od "śmiejecie się z instytucjonalnej religii, a powinniście się smucić", a skończyłaś na "pracujecie bez nadziei, że jutro będziecie mieć obiad". Tymczasem ja nadal nie wiem, co ma jedno do drugiego, bo nic takiego nie zachodzi. Te oczekiwania łączą się u Ciebie i o sobie cały czas piszesz.

    OdpowiedzUsuń
  12. Wyszłam od faktu , że wiara to nadzieja na coś , stopień prawdopodobieństwa jest różny wobec mozliwości istnienia Boga i zakochania się czy jutrzejszego obiadku.
    Kto nie rozumie , odrzuca , parodiuje , tworzy dowcip przebrany za religię - logicznie i konsekwentnie podważa sens i wskazuje nieracjonalność wiary , czyli nadziei . Prawda ?

    Nie przypisuj mi naiwności w reklamowe sztuczki , naprawdę tak mnie oceniasz po tych wszystkich rozmowach ?

    Nie , ja cały czas piszę o Was :) , trochę prześmiewczo , bo efektem braku nadziei, ( brak dowodów - brak pewności, że cos tam nastąpi jest be :) musi być smutek .

    OdpowiedzUsuń
  13. Brak pewności, to raczej jest u wierzących, bo oni wierzą w piekło i inne przykrości. Osoba niewierząca traktuje śmierć jako coś normalnego, co nie znaczy, że jej się do śmierci spieszy, czy cieszy z jej powodu (chyba, że jest skrajnie schorowana). Byłbym niepocieszony, gdybym nie mógł napisać, że w tej materii niewierzący nie różnią się od wierzących, oni też przesadnie się nie radują na myśl o śmierci. Wiara, to nie to samo, co nadzieja, tak na marginesie. Mogę uwierzyć, że Zenon Manciula wygrał milion w totolotka, ale ani mnie to ziębi, ani grzeje, nie wiążę z tym faktem nadziei. Wiara, to również nie prawdopodobieństwo. Prawdopodobieństwo zdarzenia znamy, mając daną przestrzeń prawdopodobieństwa i rozwiązanie zawierające się w tej przestrzeni, wiara zaś jest pragnieniem tego, by zdarzenie znalazło się w przestrzeni prawdopodobieństwa i w dodatku wystąpiło, choć wcale się w niej znajdować nie musi, a fakty wręcz wskazują na to, że się w niej nie zawiera, więc uniemożliwia to wystąpienie zdarzenia.

    OdpowiedzUsuń
  14. @OLu, gdyby wiara była nadzieją, nie byłoby rozróżnienia tych słów ani w języku polskim, ani w języku wierzących. A jak wiesz katolicy rozróżniają "wiarę, nadzieję i miłość". Spójnik "i" wyklucza, że są to synonimy.

    Cały czas piszesz o sobie - musisz być smutna bez swojej wiary. Zresztą może właśnie dlatego starasz się przypisać to uczucie mnie, aby się go pozbyć. Ale to tak nie działa. Każdy żyje swoim osobnym życiem i zmaga się ze swoimi własnymi uczuciami. Przypisywanie innym własnych niepewności i trwóg pomaga tylko na chwilę.

    To dziwna konstatacja tej dyskusji, bo do tej pory nie uważałam Cię za osobę przygnębioną ani szczególnie przestraszoną przyszłością.
    Pozdrawiam weekendowo.

    OdpowiedzUsuń
  15. Wolandzie , Myszko -- poddaję się ! :)) Fakt , wiara to PRAGNIENIE tego , co w przestrzeni prawdopodobieństwa wcale znajdować się nie musi .
    Ale może , czyż nie ?

    Dzięki Myszko za diagnozę ! :))

    OdpowiedzUsuń
  16. Diagnoza, nie diagnoza. Piszesz o ateistach twierdząc, że czują to czy tamto. Tymczasem z pierwszej ręki mogę Ci powiedzieć, że niczego takiego u siebie nie obserwuję. Bez urazy. Może po prostu jestem wyjątkiem i ja jedna mam inaczej :).

    Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  17. A ateiści piszą o wierzących ... i jak po nich jadą , od ironii po zapiekłą niechęć .
    I vice versa ,fakt .

    Oczywiście , z tym smutkiem , to lekka prowokacja . :)) Jako kontrast do radości " wyznawców " pasty .

    Miłej niedzieli , Wiedmo .

    OdpowiedzUsuń
  18. Ja zawsze piszę o wierzących, których znam. Ponieważ ateistów jest podobno w Polsce niewielu, nie bardzo możesz zrewanżować się tym samym :)). Wiesz, że ja uwielbiam kościoły, a większość moich znajomych to letni wierzący (osobiście znam tylko jednego!! ateistę). Natomiast Pastafarianizm jest oficjalną, wpisaną do rejestrów religią. A że jest prześmiewcza? Gdy się poczyta bez uprzedzeń zasady innych religii, wszystkie wyglądają jak parodia czegoś. I nam to nie przeszkadza, pod warunkiem, że ktoś nam nie wytyka dziwaczności naszych własnych wierzeń.

    OdpowiedzUsuń
  19. Wystarczy parodystyczny dekalog pastafarianizmu , aby wysnuc wnioski .
    Za bardzo oceniasz ludzi po ich poglądach światopoglądowych . A tymczasem ateista charakterologicznie może być b. podobny do katolika , bardziej niz do innego niewierzącego .

    Katolicy swoją wiarę opierają na poświęceniu się Boga dla ludzi , w tym gdzieś widzisz parodię , dowciap ?
    Buddyści na likwidowaniu cierpienia w doczesnym życiu . Ale jaja !
    Wesołki z pastą ... cieniasy raz , dwa ludzie bez empatii wobec wyznawców innych religii .
    Parodiowanie jest fajne w kabaretach , ale na pewno niefajne dla osób parodiowanych .
    Ż

    OdpowiedzUsuń
  20. Przecież nie będę oceniała ludzi po ich garbach, tylko raczej po czymś na co, podobno, mają wpływ.

    Bóg poświęcił się dla ludzi, aby mógł im odpuścić grzechy, które sam sprowokował? Wyjaśnijmy również, że celem buddyzmu nie jest likwidowanie cierpienia w tym życiu. Każda religia jest absurdalna, ponieważ odciąga człowieka od świadomego życia w jedynym świecie jaki jest nam dostępny. Pastafarianizm jest religią, bo okazało się, że nie ma absolutnie żadnego powodu, aby nią nie był. A jego powstanie wiąże się z debatą na temat tego, czy teoria inteligentnego projektu powinna być przedstawiana na naukach przyrodniczych; pomysł służy więc zwróceniu uwagi na ważny problem społeczno-oświatowy.

    Ludzie czują się dotknięci parodią tylko wtedy, gdy to, czemu służą nie ma faktycznie żadnego sensu i choćby bardzo się starali, nie potrafią tej idei obronić bazując na rozumie. W odwecie napisz coś miażdżącego o teorii ewolucji. Sprawdzimy, czy bardzo się obrażę :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Zalecam choćby pobieżne przeczytanie informacji o katolicyzmie i buddyzmie , bazujesz wyłącznie na negatywach ( które zresztą niekoniecznie są negatywami dla wyznawców , bo piszesz ze swojego punktu widzenia a nie tych wyznających ) .
    Teoria inteligentnego projektu jest ciekawa , człowiek na studiach dysponuje na tyle otwartym umysłem i mozliwością skonfrontowania poglądów , że nie nic wielce zdrożnego w tym nie widzę .
    Jakiś indeks dzieł zakazanych koniecznie chcesz zakładać ? :))

    Nie ,ludzie dotknięci parodią , czują się żle , gdy obśmiewa się ich wierzenia , w dodatku dotyczące Boga ukrzyżowanego , cierpiącego , to nieetyczne .

    OdpowiedzUsuń
  22. Olu, na niczym nie bazuję. Krótko streściłam fabułę pierwszej religii. W drugiej przedstawiłam fakt. Nie wiem czy to są negatywy. Ty je tak oceniasz. Ja akurat bardzo lubię buddyjskie przypowieści.

    Chodzi o to, że jeśli można przedstawiać teorię inteligentnego projektu jako teorię naukową, to nie ma powodu, aby nie przedstawiać na tej samej uczelni Latającego Potwora Spaghetti jako możliwego Stwórcę Wszechświata. Nie ma ku temu żadnych racjonalnych podstaw. Każda religia na świecie mogłaby się zgłosić ze swoją teorią, którą należałoby wykładać.

    Zauważyłaś natychmiast bezsens obrażania nauki, nieprawdaż? Bo widzisz, jej przedmiot istnieje. Można go przedstawić karykaturalnie, ale to niczego nie zmieni :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Please , sprawdź ten buddyzm... praktycznym rozwinięciem zasad buddyzmu jest minimalizowania cierpienia w świecie !
    W katolicyzmie nie Bóg " produkuje " grzechy , ktore potem odpuszcza . Podstawową cechą czlowieka jest tu wolność , można wybierać między złem a dobrem , nic nie zostaje narzucone .

    Pastę i Projekt dzieli wszystko , a łączy fakt wiary . Pasta jest wygłupem w swych zasadach , a Projekt próbuje w miejsce , ktorego nie jest w stanie wyjaśnić nauka , postawić siłę , zapoczątkowującą byt wszechświata . To próba pogodzenia nauki i wiary . Jako , że element naukowy projektu jest mega rozbudowany , a w Paście nie ma go wcale , sądzę , że nic się nie stanie , jeżeli będzie on ( projekt) przedstawiany na wykładach .
    Ty , wychodząc od założenia , że wiara jest złem otumaniającym ludzi( Lenin - religia to opium dla ludzi:) łączysz wygłup z pytaniem o początek .
    Tutaj się rozmijamy .

    OdpowiedzUsuń
  24. Nie , to nie tak , w Paście nikt w nic nie wierzy , dałam się zasugerować logice Twej argumentacji .
    To stowarzyszenie wyśmiewaczy wiary ... i nic więcej !

    OdpowiedzUsuń
  25. Praktycznym rozwinięciem jest, ale to nie jest cel buddyzmu! To jest skutek uboczny. O wolności w chrześcijaństwie już wałkowałyśmy. Musimy jeszcze raz? WOLNOŚCI ŻADNEJ NIE MA.

    Pasta daje Ci do zrozumienia, że na uczelniach byłby nauczany także inny bzdet, którego nie przyjęłabyś już tak entuzjastycznie. Dla wierzących świat bowiem dzieli się na dwa rodzaje bzdetu: taki, który obejmują serdecznie i taki, któremu się sprzeciwiają, bo nie wpojono go im w dzieciństwie.

    Piszesz "nauka nie jest w stanie wyjaśnić", jakby celem inteligentnego projektu było wyjaśnienie czegokolwiek. Tymczasem skoro u podłoża tego drugiego istnieje coś co zawsze musisz zakładać i nie masz absolutnie ŻADNEJ perspektywy, że istnienie tej podstawy zostanie udowodnione, mówienie tutaj o łączeniu nauki i wiary jest nie tylko nieporozumieniem, ale cwaniackim wykorzystaniem i nadużyciem intelektualnym. Łajno zabrało się z transatlantykiem i woła "płyniemy".

    To parafraza Marksa. Syfilik się tylko podpiął.

    OdpowiedzUsuń
  26. A ja myślę ,że wszyscy mamy perspektywę , trzeba tylko poczekać na śmierć .

    Kończymy , dla mnie wiara w niczym nie hamuje nauki ... i odwrotnie . Nic nie jest w stanie zatrzymać ciekawości ludzkiego umysłu - przed nauką otwarte przestrzenie do końca dni naszej ludzkiej cywilizacji .
    Nauka nie musi być wrogiem wiary i vice versa .

    OdpowiedzUsuń
  27. Nie wiem jak jest z wiarą ogólnie, ale z całą pewnością wiedza była pogardzana wśród chrześcijan (wystarczy poczytać ojców kościoła). Nie dziwi mnie to, bo aby stworzyć dogmaty wiary, trzeba było odrzucić wiedzę - odsiać bezstronne relacje świadków i uznać wniebowstąpienia i dziewicze poczęcia za dogmaty.

    Jeśli zaś chodzi o naukę i wiarę religijną (związaną z kultem), w przeszłości kult hamował rozwój nauki w Europie. Ale może to czynić tylko poprzez przemoc, nie konkurencję.

    Nauki nie rozwija się poprzez własną śmierć - ma ona swoją metodologię, której religia nie dorasta i nie będzie dorastała nigdy. Tak więc tylko narzucając dogmatycznie pewne rozwiązania, religia może uzyskać przewagę. Za każdym razem jednak, gdy osłabną jej wpływy, nauka zacznie iść swoją drogą bez niej i bez uszczerbku z tego powodu :).

    OdpowiedzUsuń
  28. Piszę o wierze , dogmaty w religiach to jej różna interpretacja , zmieniająca się na przestrzeni dziejów( vide ewolucja a współczesne stanowisko KK ) .
    Żyjemy w czasie o zerowej możliwości hamowania nauki przez dogmaty .
    Nauka idzie swoją drogą ,wiara to indywidualna domena człowieka . Gdzie ten konflikt ?
    Spokojnie , nie czynię zamachu , nie krytykuję ludzi niewierzących , napisałam że śmierć będzie momentem weryfikacji dwóch tez : ciało ginie a moje poczucie - ja - nie ,
    ciało i świadomość ginie .
    Nauka nie jest w stanie żadną metodologią tego rozstrzygnąć , bo wiara należy do domeny pozamaterialnego obszaru rzeczywistości . Śmierć jest więc perspektywą rozwiązania sporu .

    OdpowiedzUsuń
  29. Mylisz się co do zerowej możliwości hamowania nauki przez wiarę. Zawsze mogą się znaleźć oszołomy, i zawsze znajdą się tacy, którzy im przyklasną. Złudzenie, że rozum zwycięża ostatecznie, jest złudne. Wszakże z czasem człowiekowi ubywa komórek mózgowych i nie zauważa nawet, jeśli głupieje :)

    Nie zgadzam się z trzema ostatnimi zdaniami, dyskutowanie z nimi byłoby jednak powtarzaniem tego, co już wcześniej napisałam.

    OdpowiedzUsuń
  30. No to niech Nauka znajdzie sposób na wykorzenienie wiary :)).

    Kompletnie nie chcesz przyjąć do wiadomości , że perspektywa weryfikacji odbędzie się na pewno .
    Bez udziału naszej świadomości lub z nią .
    Rozumiem , że drugiej wersji absolutnie nie zakładasz , co nie znaczy że jest od nas zależna .

    OdpowiedzUsuń
  31. Dlaczego nauka ma znaleźć na wiarę "sposób"? (I dlaczego piszesz "nauka" z wielkie litery? To personifikacja kolejnego bożka).
    Religie bywają użyteczne jak wkładki higieniczne. Chcesz antagonizować, aby się utwierdzić w poglądach? Skoro jest Ci to potrzebne, w porządku, ale mnie w to nie mieszaj.

    Odbijając piłeczkę (lekko znudzona): zakładasz tylko weryfikację swoich wierzeń, nie dopuszczasz myśli o falsyfikacji :))

    OdpowiedzUsuń
  32. Lubię rozmowy z ateistami o wierze ,ale wyczuwam moment zmęczenia materiału ( Waszego poglądu :)) .
    Dobra , Myszko ,koniec - dzięki za wymianę racji .

    OdpowiedzUsuń
  33. Nie ważne w co się wierzy,ważne JAK się wierzy.Nie lubię rozmawiać z ateistami,ciągle mówią o bogu :D

    OdpowiedzUsuń
  34. Jeśli cytujemy, wypada podać źródło :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Jeśli to tylko możliwe (a możliwe jest ZAWSZE), NIE wybieraj komentowania jako: ANONIMOWY, tylko "Nazwa/adres url".

Nawet, gdy nie masz swojej strony/bloga (czyli adresu url), NAZWA WYSTARCZY. I wtedy wiem, że ty to Ty :). And we can talk ...


W przypadku podejrzenia, że uporczywe podpisywanie się jako anonim jest spowodowane tym, że nie jesteś dość rozgarnięty/a, zastrzegam sobie prawo kasowania. Swoją głupotą nie należy męczyć innych.
Miłego dnia :)

Popularne posty