"Jestem nauczycielką i jestem niewierząca"

List otwarty Agnieszki Woronieckiej-Baloge.
Słyszę, że sprowadzam dzieci na złą drogę. Ktoś słyszał, że jestem niewierząca, nie mam ślubu kościelnego a moje dzieci nie są ochrzczone... Odmawiam towarzyszenia dzieciom w pójściu na mszę, mówię, że po prostu nie mogę, nie chodzę do kościoła.

Konsternacja, przewracanie oczami, westchnięcia. Od początku zapraszam panią dyrektor na moje zajęcia - nie wykazuje zainteresowania. Teraz w cudowny sposób znajduje czas, wchodzi na lekcję, obserwuje, notuje.

Pani od religii nadal nie odpowiada na moje "Dzień dobry", które z uporem maniaka powtarzam każdego dnia. Ta sama pani mówi dzieciom z IV klasy podstawówki, że bogaci ludzie idą do piekła i że homoseksualizm jest grzechem śmiertelnym. Nic nie mówię, mimo że mnie skręca.

Szczytem szczytów jest jednak msza z okazji poświęcenia nowej sali gimnastycznej. Muszę na nią iść, klasa jest na tej godzinie pod moją opieką. Nie uczestniczę w rytuale, nie klękam, nie robię znaku krzyża. (...) Zaczynają się szykany: źle wypełniony dziennik, nie taki program uroczystości szkolnej... Atmosfera jest nerwowa.
PRL ma się dobrze. Dla niepoznaki przebrał się w szaty "głębokiej wiary". Znaczy, teraz zamiast gminnego sekretarza, zaprasza się na oficjalne balangi proboszcza. Cały list w Gazecie Wyborczej. Przygnębia wiadomość, że to w okręgu Warszawy. To co ma powiedzieć bardziej oddalona prowincja? Strach się bać.

Komentarze

  1. Ma pecha kobieta , ciekawe jednak czy normalne obowiązki dyrektora : sprawdzanie dokumentacji szkolnej , hospitacje , powierzanie uczniów pod opiekę wychowawcom w czasie uroczystości - nie są przez autorkę listu odbierane jako szykana .
    Panie katechetki bywają głupie do kwadratu , Polacy w zdecydowanej większości deklarują bycie katolikami - nie jest łatwo być niewierzącym nauczycielem w naszych szkołach .
    Ale , wiem z autopsji , że może być inaczej , wszystko zależy od podejścia ludzi .

    OdpowiedzUsuń
  2. wspieram tę kobietę myślami i głęboko wierzę, że Bóg jest po jej stronie właśnie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. To są obowiązki dyrektora @Olu. Niejaki kłopot z ich zrozumieniem można mieć dopiero wtedy, gdy tuż po zatrudnieniu pryncypał ani razu przez kilka miesięcy nie kontroluje pracownika (co powinien robić zawsze, bo za jego poczynania odpowiada), a następuje to dopiero po kilku listach podpisanych "życzliwy" lub po tym jak zauważy, że katechetka nie mówi jakiemuś nauczycielowi "dzień dobry".

    OdpowiedzUsuń
  4. Też tak myślę @Beato. Tylko który? Tylu ich.

    OdpowiedzUsuń
  5. Du.a nie dyrektor . :)
    Hospitacje powinny być zaplanowane , dzienniki i cała mega reszta też sprawdzane wg ustalonych terminów .

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak widać nie jesteś w temacie najnowszej reformy :). Teraz to dyrektor odpowiada za całą dokumentację swojego pracownika. Kontrola z kuratorium kontrolując papierologię, kontroluje dyrekcję :).

    Jeśli chodzi o "opiekę" nad dziećmi w kościele - wychowawca niewierzący musi mieć możliwość zastępstwa. Naleganie, aby to właśnie on pilnował dzieci jest nadużyciem, ponieważ technicznie rekolekcje są organizowane przez podmiot pozaszkolny i "używanie" nauczycieli do zapanowania nad tłumem, który w tym momencie nie jest ich problemem, jest naciąganiem prawa.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zawsze odpowiadał , Myszko . Nie można jednak bez systemu ogarnąć kontrolowania wszystkich nauczycieli w szkole .
    Dzisiaj nieoceniona Sieć pomaga w manii kontrolowania przez "górę" , bo można wyszukać arkusze kontroli wizytatorów i wcześniej punkt po punkcie się do tych " wizyt " przygotować .
    Autorka listu musi jedynie doprowadzić uczniów do kościoła , nic więcej . To proste : mam odwagę powiadomić szefa i on już musi zorganizować resztę .
    A się ma dokumentację w porządku i lekcje są prowadzone merytorycznie i dydaktycznie , jakiekolwiek działania odwetowe nazywamy mobbingiem i zgłaszamy wyżej ( kuratorium , sąd ).

    OdpowiedzUsuń
  8. Autorka musi uczestniczyć we mszy :). Technicznie opieka nad grupą oznacza nie spuszczanie jej z oka od momentu wyjścia ze szkoły aż do powrotu. To, że nauczycielka może sobie postać przed kościołem jest uroczą teorią, która okazuje się tylko teorią, gdy w kościele np. uczeń potknie się i złamie nogę. Tylko obecność w pomieszczeniu ochroniłaby opiekuna przed postawieniem zarzutu braku opieki. Każdy rodzic zgłaszający taką sprawę do sądu, wygrałby ją, jeśli rekolekcje zostały zorganizowane w czasie normalnych godzin dydaktycznych :).

    Teoretycznie zawsze odpowiadał. W praktyce ta odpowiedzialność jest większa, ponieważ obecnie to dyrektor np. podbija swoją pieczątką wszystkie programy szkolne. Oznacza to, że nagłe kontrole i grzebanie w papierach w środku roku szkolnego, gdy miało się obowiązek przejrzeć je przed rozpoczęciem roku lub w pierwszym miesiącu pracy nauczyciela, staje się niezrozumiałe i dwuznaczne.

    OdpowiedzUsuń
  9. Oj , Myszko , praktyk ze mnie, więc nie wymyślam.
    Klasę ( wcześniejszą rozpiską)dzieli się na grupy i dołącza do pozostałych klas przed kościołem, pod opiekę innych wychowawców.Odpowiedzialność jest kontynuowana .

    Dyrektor szkoły musi zasięgnąć opinii ( metodyka lub innego n-la lub zespołu) i praktycznie ową odpowiedzialność w ten sposób przerzuca.
    Nie zaprzeczam , że autorka listu otwartego mogła być nadmiernie kontrolowana .
    Natomiast " grzebanie " w dokumentacji n-la , jest normalne przed i podczas omawiania hospitowanych zajęć .
    Myślisz , że pracowników innych profesji to nie dotyczy ?
    Generalnie , dobrze mieć ten cały balast wyprowadzony i aktualizowany -- aby spać spokojnie .

    OdpowiedzUsuń
  10. To, że jesteś "praktykiem" tego zawodu wiem od dawna. Nie możesz przegrać i w swoim mniemaniu nigdy nie przegrywasz dyskusji :)).

    Jednocześnie jednak widzę, że jesteś praktykiem na emeryturze (lub blisko), bo żyjesz jeszcze hospitacjami jako metodą kontrolowania nauczyciela od czego odeszło się w nowej reformie. Jak już napisałam, kontrola dokumentów jest czymś normalnym. Tyle, że jest kuriozalne, gdy dyrektor przegląda je np. w grudniu, bo MUSIAŁ je już widzieć na początku roku szkolnego, który w naszym kraju rozpoczyna się we wrześniu. W każdym razie z pewnością musiał je podpisać i podbić pieczątką, zaświadczając w ten sposób, że wszystko przeczytał i zaakceptował.

    Tak. Pracowników innych profesji także dotyczy kontrola. Powiedziałabym nawet, że w wielu dziedzinach nie da się klecić tak wirtualnej papierologi, jak czyni się to w oświacie. Ba! W wielu zawodach przedmiot opisywany w papierach musiał faktycznie mieć miejsce, bo jeśli tak nie było, idzie się za to do więzienia :).

    OdpowiedzUsuń
  11. :)))... Sherlock Holmes słusznie dedukuje z licznych tu i ówdzie pozostawionych śladów .

    Ale obserwacją lekcję posłużyłam się nie dlatego, że żyję tą wątpliwą atrakcją ! Trzeba wtedy po prostu szefowi pokazać np. rozkład.

    Ja nie walczę , ja lubię rozmawiać , kiedy nie pijemy sobie z dziubków ( bo to łatwe i nudne), ale kiedy wióry lecą :)).
    Ściskam .

    OdpowiedzUsuń
  12. Powiem Ci, że nawet za końcowki PRL (powiedzmy, od schyłku Gierka, gdyż bardziej zamierzchłych czasów nie pamiętam), nauczyciele dla na wszelki wypadek przyjmowali zaproszenia na komunie dzieci ze swoich klas. Chodziłem do podstawówki łączonej z liceum, moja klasa była specjalnie wyselekcjonowana, uczęszczały do niej TYLKO dzieci inteligencji, mam wrażenie że w celu inwigilacji przez dzieci, bo moja wychowawczyni w klasach początkowych organizowała "ciągnięcie za język" dzieci na lekcjach wychowawczych, a jak jej dobrze szło i dzieciaki dobrze donosiły (głównie na siebie, ale zdarzały się informacje o rodzicach), to przeciągała donosy na inne lekcje. I ta baba ganiała z opaską "Solidarność" w czasie strajków, ale w stanie wojennym, dziwnym trafem, została dyrektorką (lub wicedyrektorką, nie pamiętam) odpowiedzialną za podstawówkę. Kobieta od nauczania początkowego, czyli z mało prestiżowym fachem. I ta kobieta stawiałla się na komuniach, bierzmowaniach, tak jak w przysłowiu o świeczce i ogarku.
    Ale mam też optymistyczną ciekawostkę: jeszcze kilka lat temu moja ciotka piastowała stołek dyrektorki w jednej ze śląskich szkół średnich. Gdy przyszedł do niej ksiądz z rozpiską, kiedy mu pasuje mieć religię, pogoniła go, powiedziała, że godziny dopasowuje się do uczniów, nie do księdza i dała mu jego plan zajęć. Katabas poskarżył się proboszczowi, proboszcz nic nie wskórał, poskarżył się biskupowi, biskup (osobiście) wydzwaniał i pisał listy, też nic nie wskórał. Co śmieszniejsze, po otrzymaniu rzeczowych argumentów, przyznał mojej ciotce rację, choć pewnie publicznie by tego nie powtórzył.

    OdpowiedzUsuń
  13. Przyznam, że jakieś dziwne środowisko, w którym przyszło pracować tej pani i bardzo jej współczuję. Do 1992 belfrowałem w liceum i prowadziłem zajęcia m.in. z religioznawstwa (dla klas trzecich) i z etyki dla tych, co nie chodzili na katechezę. Z księdzem, który wówczas uczył w tym liceum o dziś jesteśmy w przyjaznych relacjach. Sprawy światopoglądowe nigdy nie były przedmiotem jakichkolwiek szykan wobec uczniów, a tym bardziej nauczycieli.
    Moje dzieci są już dorosłe (24 i 20 lat), ale
    nie doświadczyły nigdy jakiegoś ostracyzmu.

    Może to wszystko było za blisko warszawki i stąd jej problemy.
    Pozdrawiam agnostycznie:-)

    OdpowiedzUsuń
  14. @Wolandzie, argumenty w tej sprawie są rzeczowe, ale kwestia jest taka, że właściwie do dyskusji rzadko kiedy dochodzi. W tej chwili dyrektorowie szkół są tak zawaleni papierologią, którą wymusza min. oświaty, że po prostu tę sprawę, nawet gdy mają "rewolucyjne" poglądy o rozdziale kościoła od państwa, pozostawiają luźno.

    OdpowiedzUsuń
  15. @Caddicusie, z drugiej strony patrząc mogła mieć gorzej. Mogło pójść pisemko od rady rodziców do sądu, że zachodzi podejrzenie kaperowania do sekty. Miałaby na to szanse na płd.-wschodzie Polski :). Jestem optymistką. Minie nam. Kiedyś. Myślę, że trochę z większym napływem emigrantów, co uważam za nieuchronne.

    OdpowiedzUsuń
  16. @wiedma
    Zawsze możemy pocieszać się, że "mogła mieć gorzej":-)
    Ufam, że antyklerykalizm (nie mylić z antychrześcijańskimi postawami) zdominuje życie publiczne i nikt nie będzie zmuszany do zachowań niezgodnych z własnymi przekonaniami.

    OdpowiedzUsuń
  17. W ostatnich latach pracują na to bardzo ciężko, więc dane im będzie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Jeśli to tylko możliwe (a możliwe jest ZAWSZE), NIE wybieraj komentowania jako: ANONIMOWY, tylko "Nazwa/adres url".

Nawet, gdy nie masz swojej strony/bloga (czyli adresu url), NAZWA WYSTARCZY. I wtedy wiem, że ty to Ty :). And we can talk ...


W przypadku podejrzenia, że uporczywe podpisywanie się jako anonim jest spowodowane tym, że nie jesteś dość rozgarnięty/a, zastrzegam sobie prawo kasowania. Swoją głupotą nie należy męczyć innych.
Miłego dnia :)

Popularne posty