Tarło

Uwielbiam filmy przyrodnicze z narracją Davida Attenborougha. Ten facet to dla mnie absolutny klasyk. Obejrzałam właśnie zajawkę komentowanego przez niego dokumentu o podróżach milionów łososi, które z niewyobrażalną determinacją powracają do miejsca swoich narodzin (Nature's Great Events: The Great Salmon Run z 2009 roku). Po drodze są zabijane przez foki, niedźwiedzie i ptaki drapieżne. Walczą z prądem i innymi okolicznościami przyrody, które, wydawać by się mogło, absolutnie złośliwie sprzysięgają się przeciwko ich szlachetnym dążeniom.  

Szlachetnym? 

Sceptyk powie: natura (nie zawsze sensowna ... zresztą, może sensem jest właśnie ograniczenie liczby łososi do jednostek najbardziej wytrzymałych, czyli wartościowych genetycznie). Romantyk uroni łezkę z oka. Wyobraźmy sobie jednak, że łososie te wytwarzają z czasem wyższą cywilizację ... i ...

W związku z tym ich los nabiera (wg nich samych, oczywiście) zupełnie mistycznego wymiaru. Ich podróż jest metaforyczną karą, jaką nałożył na nie bóg (nota bene, który stworzył je na swój obraz i podobieństwo). Z zapisków podróży powstaje księga nazywana przez nie świętą. Miejsca swojej najokrutniejszej kaźni (ot, tam  przy zakręcie potoczka, gdzie miś wyławiał ich praprzodków łapą) otaczają kultem szczególnym. Pokazują je swoim dzieciom, aby od ikry samej plemię łososie było przeświadczone o szczególnej roli, jaką wyznaczyło im przeznaczenie. Możliwe nawet, że niektóre, oddalone miejsca są nawiedzane w czasie okołorocznicowym łososio-samolotami. Programy rocznicowe są w łososiowej telewizji prowadzone przez jednostki o wyjątkowo nieskazitelnym błysku łuski. Prężne, młode, elastyczne (ale oczywiście nic w złym guście łososio-TVN-u), rzekłbyś nierozdrobnione mięsko wyłącznie w sosie własnym prosto z Atlantyku...

Uwielbiam Attenborougha. Otwiera mi oczy na tyle zjawisk. 

Komentarze

  1. Wrzuciłem Twój adres u siebie. Coraz bardziej mi się podoba Twoje podejście do pisania i komentowania. :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałem ten post bratu. I wuiesz co ,wypilismy po piwku i prawie spadłem z fotela . Czy nie mogłabyś rozwinąć tego ESEJU HEHEH do większych rozmiarów. Poważnie to piszę, chociaż rżę jak koń. Pozdrawiam i dzięki za link -po prawej nie zbyt lubię ale co mi tam , ludzie znaja i nie oskarżą...tylko ten Rydzyk ( tak blisko) jeszcze mi sie ukłoni...:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Z przyjemnością przeglądam te stare słowa otuchy :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Jeśli to tylko możliwe (a możliwe jest ZAWSZE), NIE wybieraj komentowania jako: ANONIMOWY, tylko "Nazwa/adres url".

Nawet, gdy nie masz swojej strony/bloga (czyli adresu url), NAZWA WYSTARCZY. I wtedy wiem, że ty to Ty :). And we can talk ...


W przypadku podejrzenia, że uporczywe podpisywanie się jako anonim jest spowodowane tym, że nie jesteś dość rozgarnięty/a, zastrzegam sobie prawo kasowania. Swoją głupotą nie należy męczyć innych.
Miłego dnia :)

Popularne posty