Tradycyjny podział ról w rodzinie

Po niedawnej katastrofie media apelowały o pomoc dla rodzin ofiar, a w szczególności dla matek rodzin wielodzietnych. Okazało się m.in. że żona posła Putry nie miała pełnomocnictw do osobistego konta męża i z dnia na dzień została z ośmiorgiem dzieci bez grosza przy duszy. Pomijam już sam aspekt moralny takiej sytuacji. Oznacza to, że żona Putry nie miała pojęcia ile mąż zarabia i na co wydaje pieniądze. Mogła przypuszczać, ale była pozbawiona dostępu do wiedzy. Jest to sytuacja dla kogoś wygodna, tyle że trudno przedstawiać ją za wzór w czasach po feudalizmie.

Przypomniałam sobie program oglądany przeze mnie dość już dawno na temat wyższości tradycyjnego podziału ról w rodzinie. Wypowiadali się w nim z prawdziwą dumą mężowie i głowy rodzin (zazwyczaj przy takich okazjach żony siedzą obok i milczą), którzy argumentowali, że jest to naturalny porządek rzeczy, zgodny nie tylko z ich wierzeniami, ale i powszechnym rozsądkiem. Wypowiadali się tam ludzie młodzi, ale prawie zawsze wyglądający hardkorowo - jakiś element plebejskości, ot koszula "ze lnu", dłuższa broda lub coś innego, co przywodziło mi na myśl, że oto spełniają swoje chłopięce marzenia o zaprowadzeniu wygodnego porządku świata, o którym czytali na socjologii lub innym niepraktycznym kierunku studiów.

Błogosławiony podział ról często jest łączony z bardziej ogólnym  tradycyjnym modelem rodziny, czyli wizją wielopokoleniowej podstawowej komórki społecznej, gdzie dziadkowie pomagają w wychowaniu wnucząt, których wg prawa naturalnego jest dużo, natomiast matka zarządza domem, gdy ojciec zarabia pieniądze. Starałam się odszukać ten tradycyjny model rodziny w mojej historii osobistej i przyznam, że jest to dość trudne. Moja mama zawsze pracowała, dlatego trudno mi pojąć samolubne pragnienie, by kobieta była cały czas obecna i ocierała nosek, nawet gdy dziecko ma 12 lat. Wiem, że takie rodziny istnieją i dzieci fochają się niesamowicie, gdy matka idzie do pracy i nie wiadomo jak samodzielnie zrobić sobie śniadanko. Miałam koleżankę, której ojciec wracał po pracy i zasiadał w fotelu, a ona przynosiła mu herbatę i gazetę. Do końca dnia nic już nie robił i był obsługiwany przez tanią służbę domową złożoną z 5 córek. Znowu trudno mi to pojąć, bo mój tata pracuje nawet, gdy nie musi. Wszystko to jednak kwestia nawyku. Tak i DDA wydaje się, że ojciec narąbany jak pershing to norma ... a przecież burzylibyśmy się przeciw twierdzeniu, że ten model należy do tradycji, skoro występuje tak często i że w związku z tym nie należy go zmieniać na model partnerski z małą ilością alkoholu. Wracając jednak do samego tradycyjnego modelu rodziny ... jest to raczej mitologia, niż fakt. Przed II wojną dzieci rodziło się wiele, ale motyw z wielopokoleniowym trwaniem to banialuki. Mniejszymi dziećmi zajmowało się starsze rodzeństwo, powszechna była instytucja macochy, ponieważ dość częste były zgony kobiet przy kolejnych porodach, a mężczyzna praktycznie szukał sobie zastępstwa. Dzieci szybko zakładały własne rodziny i wychodziły na "swoje". Przy domach zostawały jedynie stare panny, które będąc na "wycugu" hodowały rodzeństwu dzieciaki. Był to efekt braku wsparcia finansowego państwa, które obecnie uwalnia kobiety "samotne" od tak podłego zajęcia. Dziadkowie starali się jak najdłużej utrzymać w domu władzę, ale tracili ją faktycznie wraz z przekazaniem majątku wybranej latorośli. Od tego momentu byli na jej łasce. I ot tak, radzili sobie, łatali, pracowali ... nie ma w tym nic romantycznego, nic heroicznego.

Dawno temu słyszałam o pewnej grupce Indian amerykańskich, którzy przetrwali w regionie, gdzie nikt inny nie chciał mieszkać. Cechą charakterystyczną ich plemienia był brak jasno zaznaczonego podziału ról na męskie i kobiece. Przeżyli, bo kobiety i mężczyźni nie byli uzależnieni od siebie w sposób ścisły. Każdy potrafił wykonywać jakąś część prac, które u nas zostałaby uznane za domenę płci przeciwnej. Podobne wnioski można wysnuć z efektów I wojny światowej: wynika z nich, że kobiety poradzą sobie, jeśli będą wykonywały również "męskie" zawody. Wojna ta w ogóle miała na feminizm działanie zbawienne - samo z siebie okazało się, że kobiety mogą zarabiać, uczyć się na uniwersytetach, a ze skrócenia spódnicy nie wynika nic tragicznego. Rozumiem, że to mogło i może niepokoić tych, którzy uzurpują sobie władzę z samego faktu urodzenia się. Przypadki kompletnej nieporadności rodzin pozbawionych "żywiciela rodziny" powinny jednak kobietom i mężczyznom dać do myślenia. Z tego samego programu w którym brodaci mężowie udowadniali wyższość tradycyjnego modelu rodziny, pamiętam jeszcze telefon do studia wykonany przez jakąś 50-latkę. Była kurą domową bez dostępu do pieniędzy przez 20 lat. Dlaczego? Bo jej mąż jeszcze przed ślubem wyraził upodobanie do takiego modelu rodziny. Gdy dzieci dorosły, porzucił ją dla innej kobiety. Tamta była oczywiście młodsza. I była bussinesswoman w jakiejś zagranicznej firmie. Zapytany o zmianę upodobań, stwierdził "bo kobiety niepracujące są nudne".

:)

Komentarze

  1. Witaj Gryzoniu:)Przeczytałem i porozmyślałem,w mojej rodzinie,tak u Rodziców,czy w moim małżeństwie,póżniej w związku,nie było podziału.Konto wspólne,przychody też.W wydawaniu co prawda byłem na drugim miejscu,ale to chyba normalne. Ciekawe spostrzeżenia i prawdziwe.Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Prawdziwa wolność polega na tym, żeby kobieta nie musiała pracować poza domem, ale mogła (na dowolnym stanowisku)o ile zechce. Komuniści zagonili kobiety do pracy, bo z jednej pensji nie dało się utrzymać rodziny (a z dwóch ledwie-ledwie). Dzieci - do "zakładów oświatowych" i stołówek. "Tradycyjny podział ról" się nie podobał...
    Różnie bywa. Znam przypadek, kiedy mąż wpłacał wszystkie pieniądze na wspólne konto, a żona wydawała bez opamiętania. Kiedy kasa się skończyła, robiła awanturę, że za mało zarabia... :):):)
    Wybacz, ale wyciąganie akurat tego aspektu w kontekście tragedii uważam za bardzo niesmaczne. Mogłaś znaleźć inne przykłady, a żałobę uszanować.

    OdpowiedzUsuń
  3. Myszko! Żałoba narodowa się skończyła, ale są jeszcze rodziny ofiar (w tym żona Putry) i przyjaciele. Oni jeszcze nie "odfajkowali" tych tragicznych zgonów. Tak więc delikatność nie przestaje być na miejscu.
    Szkolnictwo jest fatalne, a nauczyciele źle opłacani. To błędne koło, bo za takie pieniądze mało komu chce się pracować. Przedszkola "polikwidowali", ale podatki nadal pobierają.Inna sprawa, że sama możesz założyć przedszkole, a po roku dostaniesz nawet dofinansowanie. Znam osoby, które tak zrobiły. Niestety - na drodze stoi często brak środków na inwestycje, niedostępny kredyt(dla zwykłych śmiertelników, bo są tacy, co dostawali kredyty, a potem je umarzano), biurokracja (czyt: konieczność dawania łapówek urzędasom z PRL-owskimi korzeniami i mentalnością)
    Żyjemy w postkolonialnej oligarchii, nie w żadnym kapitalizmie. Dlatego uczciwi, zdolni i pracowici ludzie są biedni ( w odróżnieniu od "uwłaszczonej nomenklatury" i "aferałów")i na dodatek dojeni podatkami, nawet jeśli uda im się choć trochę zarobić, a pieniądze idą na pracowników "socjału", starej mafii specjalizującej się w takim dzieleniu pieniędzy, żeby jak najwięcej zostawić na swoje pensje i premie. Wolność daje wolny rynek i ograniczenie państwa (które gospodaruje zawsze gorzej, niż zwykły właściciel).
    Owszem, nie da się dokonać zmiany najprostszą metodą, to jest - pozwalając, żeby słabi i nieporadni zdechli z głodu i chorób. Będziesz protestować, ale PiS jest wystarczająco (jak dla mnie za bardzo)"wrażliwy społecznie".
    Dodam, że wbrew lansowanej przez "lewicę" tezie, ani konserwatyści, ani nawet Kościół nie odbierają kobiecie prawa do wolności. Każą ją wręcz traktować z szacunkiem i otaczać opieką.
    P.S.
    Miło, że mnie odwiedzasz. Uwielbiam (szczerze) wszelki sprzeciw i kontrowersje. Zapraszam ponownie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Myszko, juz sobie przypomnialam dlaczego jesteś taka świetna osoba. To te dwa fakultety i 30-letnie klotnie z Mama.Poruszylaś bardzo wazny temat choćby w kontekście kogo dotyczy.Przeciez politycy to wzorce postępowań (tak myślę). Z jakiego p. Putra byl ugrupowania? A juz wiem. Pozdrawiam. anafiga

    OdpowiedzUsuń
  5. Owszem, przed wojną wielu chodziło boso, ale był to skutek zapóźnienie cywilizacyjnego (a także, między innymi zaborów, szczególnie rosyjskiego i austriackiego, bo pod zaborem Pruskim chłopi i księża:):):) rozwijali spółdzielczość). To przecież było tylko 20 lat wolności, a potem zaczęło się od nowa (na pół wieku...). Niemniej przed wojną mój dziadek terminował u stolarza, zrobił majstersztyk (ozdobny stół ze skrytkami) i został rzemieślnikiem. Mógł sobie pozwolić na więcej, niż średni poziom życia. Rzemieślnik był kimś, miał środki nie tylko na buty, ale też choćby kształcenie dzieci na uniwersytetach. Po wojnie wegetował jako stolarz w warsztatach kolejowych i po latach ciężkiej, uczciwej pracy dostał marną emeryturkę. Do Partii jednak się nie zapisał. Moja babcia zawsze była "przy mężu" i nie słyszałem ani razu, żeby na coś narzekała. Miała swoją godność i była szanowana. Jej rola w rodzinie była całkowicie partnerska. Przy okazji, bo mieszkaliśmy w jednym domu, codziennie miał mi kto wmuszać nam z bratem tartą marchewkę, wycierać nos, a z czasem - budzić do szkoły. Miałem też od kogo wychciewać wódkę w stanie wojennym, kiedy była na kartki. Babcia kupowała (robiła też domowe wina, pycha i "szły w nogi"), ale nie piła. Powtarzam, to nie byłą żadna niewolnica, tylko żona, matka, babcia i prababcia, a nawet praprababcia. Spełniała się w tej roli z całą pogodą ducha.
    Nie traktuję praw kobiet, jako jakiegoś specjalnego podarunku. Kobiety wyemancypowały się dzięki sobie, nie dzięki komunie. Wpływ na to miały wojny, bo r y n e k potrzebował rąk do pracy, na miejsce tych, co poszli walczyć. Potrzebne też były lekarki i sanitariuszki.
    Powtarzam - wolność polega na tym, że kobieta chce i może pracować, a nie musi. Nie wystarcza Ci to?
    Co się tyczy podziału ról. Podałaś przykład społeczności w której podziału ról niemal nie ma. Jako ciekawostkę podam przykład amazońskiego plemienia Yanoama. Są to chyba największe "szowinistyczne męskie świnie" na świecie. KObiety tyrają od rana do wieczora na poletkach, a mężczyźni leżą do góry brzuchem, a od czasu do czasu je biją. Poza tym polują, a przede wszystkim walczą. Między sobą i z innymi plemionami. O.... kobiety! Kobiet bowiem jest jak na lekarstwo, a na dodatek jedni mają po kilka żon, gdy większość - żadnej. Testosteron więc buzuje do sześcianu. Co najciekawsze, kobiety same stosują "kontrolę urodzeń", to znaczy, jeśli pierwsza, druga i tak do skutku..., urodzi się dziewczynka, zostawiają noworodka w selwie. Wynika z tego, że kobiety mogłyby z łatwością zmienić proporcję płci i zrobić z Yanoama plemię Amazonek. Co za sztuka iść rodzić do lasu, a potem zostawić chłopca i twierdzić, że urodziła się dziewczynka? Mimo to społeczeństwo funkcjonuje. Niektórzy naukowcy tłumaczą to... wpływem środowiska, a ściślej - wręcz działaniem naturalnej ekologii. Lasy amazońskie są wyjątkowo bujne, ale ubogie w faunę, panuje ciągły niedobór białka zwierzęcego. Trudno całymi tygodniami coś upolować. Dodam też, że nie istnieje i n ie istniał żaden udokumentowany przykład społeczeństwa matriarchalnego (najwyżej matrilineat). To chyba nie wina mężczyzn, tylko jakieś głębsze przyczyny :):):)
    (Polecam "Krowy, świnie, wojny i czarownice. Zagadki kultury", Marvin Harris)

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj Myszko.Twoja rozmowa z Dixim mnie ubawiła.Bawidamek jak okresliła go bardzo mądra osoba u mnie.Ale spoko,nie będę prowokował tu draki.Wyjaśnić chcę tylko,że Kobiety same NIE CHCĄ siedzieć w domu.To ich prawo.A kościół wyznaczył im rolę kuchty i rodzicielki.PiS temu przyklaskuje.Masz rację,ja też nie wyobrażam sobie,,wydzielania,, żonie ,czego?-napiwków za dobry obiad?premii za porządek w domu?zapłaty za łóżko? brrr

    OdpowiedzUsuń
  7. Dixi,piszesz o wysyłaniu dzieci na swietlice itd przez czy za sprawą komunistów.W USA dzieci są większą część dnia w szkole,zresztą nie tylko tam.I też odrabiają lekcje,jedzą poza domem.Też komuniści tam tego dokonali?Nie rozumiem żadnego podziału.To osobista sprawa pomiędzy kobietą i mężczyzną.I za Śniadkiem: wara każdemu od zasad panujących w domu,rodzinie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Myszko Futerkowa, Twoja argumentacja jest calkowicie zbiezna z moimi pogladami. Jest to jednak spojrzenie nowoczesne i wolnościowe, i jako takie ma jeszcze slabe szanse w naszym klerykalnym kraju. Przeczytalam inne Twoje teksty, sa świetne. Serdecznie pozdrawiam i ciesze sie, ze jesteś mloda osoba, a więc przyszlość jawi sie jaśniej. anafiga

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie twierdzę, ze moja babcia nie pracowała. Przeciwnie - daje przykłady (miedzy innymi ja byłem jej pracą:):):)). Robiła dokładnie to, co chciała. To ona trzymała w domu kasę. Była dumna, spełniona i szczęśliwa. Mogłem ją obserwować codziennie przez kilkadziesiąt lat, więc wiem, że nigdy nie byłą nawet smutna. W wolnych chwilach pięknie rysowała.
    Takie przykłady - wręcz ideał, muszą irytować "uszczęśliwiaczy na siłę" :):):):)

    OdpowiedzUsuń
  10. Na dom dziadek zarobił przed wojną, dodał do tego też spadki... Był prawym, pracowitym i skromnym człowiekiem (choć, albo może właśnie dlatego, nie tolerował "kumunistów" :):):)). Zapomniałem dodać, że babcia namiętnie hodowała kwiaty. To było bardzo szczęśliwe małżeństwo. Z czego tu się śmiać?
    Kogo masz na myśli pisząc o grupie "słusznie wytresowanej". Ja jestem wytresowany niesłusznie :):):)

    OdpowiedzUsuń
  11. Dlaczego ciągle wyjeżdżasz z Arabkami. To nie kobiety? Prosiły Cię o obronę?
    Mogę Ci nawet sam podrzucić anegdotkę. Jechałem kiedyś pociągiem w dwoma PGR-owcami spod Przemyśla, a oni "filozowali" i politykowali na potęgę:
    - Taki Arab ma siedem zon i każdej musi raz w tygodniu dogodzić. Dałbyś radę?
    - Ajtam, posadziłbym hektar grochu, niechby łuskały.
    Owszem, dzieje się wiele zła. Nie przeczę. Jeszcze gorzej jest bodaj w Indiach, gdzie wdowa przestaje być niemal człowiekiem i jest nakłaniana, żeby "odeszła" razem z mężem. Obrzydliwy i okrutny jest zabieg, praktykowany przez niektóre plemiona arfykańskie, wycięcia łachtaczki, a czasem też zaszycia krocza aż do nocy poślubnej (nóż, krew...). Jest o co kruszyć kopie. Zamiast wydziwiać nad "moherami" :):):)

    OdpowiedzUsuń
  12. Dixi,niestety nie odziedziczyłeś po dziadku skromności.On nienawidził komunistów,Ty poszerzyłeś to grono do wszystkiego co nie z PiS.

    OdpowiedzUsuń
  13. Myszko! Kierat nie kierat... Dziadek też tyrał w kieracie. Nie wystawiaj mnie sobie do bicia (nawet jeśli sam podsuwam fajne argumenty). Nie napisałem, że "tradycyjny podział ról" (choć cała historia ludzkości, nawet z punktu widzenia darwinizmu, jednak coś wskazuje palcem :):):))) jest jedyny możliwy, ani że będę do jego utrzymania czy poddania się kogokolwiek zmuszał, czy tylko namawiał. Kobiety-babcie, Kobiety-matki, kobiety żony maja swój wdzięk i urodę. Kobiety wyzwolone także (i ile nie starają się być "faszystkami płci":):):))
    Człowiek jest istota dwupłciową (plus... oryginalne warianty) i właśnie taki jest piękny.
    Piszę to nie jako "bawidamek" tylko jako facet, który kocha kobiety. Różne.

    OdpowiedzUsuń
  14. Tylko nie Jacku! :):):)
    Już wolę "bawidamek", jak mnie wyzywają (trolle od Jacka?).
    Już pisząc wiedziałem, że się wzburzysz. Nie łączę osoby z funkcją. Pisałem o spełnianej, między innymi, roli, bo tego trudno odmówić Matkom, Babciom i (niektórym) Zonom. Jeszcze bym obraził, te, które nie wstydzą się nimi być, ani, że nie chcą kimś (i czymś) innym :):):) To Gombrowicz zauważył, że ambicją jednych jest być czymś (lekarzem, politykiem, prawnikiem, profesorem...), a innych - kimś.
    Nie wierzę w całkowite wyzwolenie, chyba że na bezludnej wyspie. Od płci nawet tam trudno się wyzwolić. Zresztą po co. Różnice urozmaicają życie.
    Używasz zideologizowanego języka (tak samo słuchasz i czytasz), dlatego trudno się porozumieć.

    OdpowiedzUsuń
  15. Z wielką przyjemnościa przeczytałam felieton i dyskusję, którą wywołał. I z satysfakcją stwierdzam, że nie tyko jesteś Myszko, osobą o ugruntowanych poglądach, ale potrafisz również bronić tych poglądów rzeczowo i konsekwentnie. I to Ci daje kosmiczną przewagę nad Twoim oponentem (w dyskusji), który acz gładki w słówkach, nie przywykł był nie mieć racji i próbował nadać dyskusji swój ton. Albo może rzeczywiście nie wszystko rozumiał?... To by świadczyło o wyższości intelektualnej kobiet nad meżczyznami, przynajmniej tymi z PiS (krótko mówiąc). Pozdrawiam.
    cogito

    OdpowiedzUsuń
  16. Więc jeśli napiszę kobieta-poseł, to odrę ją z seksualności, a nawet kobiecości? Ejże! :):):):)
    Nie będę pisał o stosunku dziecko-ojciec,dziecko-matka bo jeszcze by mi się Freud przypomniał..:):):)
    Mogę za to przyznać, ze wedle teorii Lacana (dość znanego psychologa i filozofa, nawet - modnego w swoim czasie)dziecko przechodzi szereg identyfikacji. Pierwszą "matczyną" (związaną z rozpoznaniem w lustrze wizerunków, zdobywa wtedy poczucie, że jest oddzielną osobą), drugą "ojcowską" (kiedy razem z językiem otrzymuje cały bagaż cywilizacji i kultury). Ta ostatnia rzeczywiście może zainteresować feministki, bo przecież cała kultura jest ponoć stworzona przez "szowinistyczne męskie świnie" dla "zniewolenia kobiety" :):):)

    OdpowiedzUsuń
  17. Masz rację. Istnieje słowo posłanka. Źle wybrałem. Na panie w togach już nauczyłem się mówić "sędzia", nie "sędzina" (co oznacza żonę sędziego). Nimniej uważam, że demonizujesz. Często mówi się "pani Poseł" i to wcale kobiecie nie ubliża jak nie ubliża Ziobrze "pan poseł". "Premier". "prezydent"... są wyrazami rodzaju męskiego. Można je zmienić na "premierka", "prezydentka"... Chcesz?. Z czasem może się przyjmie.
    Język czeski tworzony był niemal od podstaw przez na nowo obudzonych czeskich patriotów (ktoś nawet spreparował "Rękopis" Kralodvorski, w braku starych dokumentów w języku czeskim", a teraz czytam w napisach końcowych "Szaronka Tatowa" (Sharon Tate)... Wszelka przesada może prowadzić do absurdów i śmieszności. Oczywiście, z punktu widzenia ideologii feministycznej, brak żeńskiego odpowiednika słowa Bóg (w religiach monoteistycznych) może być dużym wyzwaniem :):):)
    Heinrich Boll napisał kiedyś świetne opowiadanie "Doktor Murke zbiera milczenie". Tenże Murke, pracownik radia, spotkał się z nie lada problemem. Otóż pewien wieczny "autorytet", prominentna postać "elity kulturalnej", niejaki Bur-Mallotke (postać wzorowana, jak się znacznie póżniej okazało, sowieckim agencie Reich-Branickim), poczuł, ze pora znów dostosować się do obowiązującego nurtu. W czasach hitleryzmu... no cóż, nie mówmy o tym, ale "na fali uniesienia" po jego upadku chyba nadużył słowa "Bóg" (w licznych, 2,5 godzinnych pogadankach o sztuce). Teraz chciałby to słowo zastąpić "czymś, co bardziej odpowiada jego obecnej mentalności" - na przykład "Wyższa Istota Którą Otaczamy Czcią". Oczywiście nie będzie nagrywał wszystkiego od nowa, nagra tylko samo określenie, a "resztę zostawia radiowym technikom"... Teraz dopiero się zaczęło! Im dalej, tym zabawniej...Czytałaś?

    OdpowiedzUsuń
  18. Jeśli idzie o Bolla, żałuj!
    Nie naśmiewam się z języka czeskiego. Jet wręcz uroczy. Kiedyś widziałem "Robin Hoooda" w wersji czeskiej, bohaterowie ganiali po zamku i krzyczeli : "Robinku!"... "Marianko!"... Może ze śmiesznością jest tak jak z syfilisem.... Mniejsza... Ostatnio rozmawiałem z Ukraińcami. Po rosyjsku, francusku i angielsku. Twierdzili, że język ukraiński jest bardziej podobny do polskiego, niż do rosyjskiego... Mniejsza...
    Tylko mi nie mów, że jesteś tłumaczką! (Anglistki, romanistki, italianistki, iberystki znam, a nawet z nimi.... sypiałem, podobno ku obopólnej przyjemności). Ostatnio jedna "anglistka" z "biura tłumaczy przysięgłych" przetłumaczyła mi "zamek w drzwiach" jako "castle", a "panświnizm" jako... "panswinizm". Sam potrafiłem to poprawić, a nawet znaleźć zamiennik dla "panświnizmu"... (Podobno tłumaczenie sprawdzał "nativ", Amerykanin), zaś całkiem renomowany i "z nazwiskim (zresztą uroczy facet) tłumacz walnął... 40 literówek ( z których sam wyłapałem większość, a w "poprawkach"... jeszcze z pięć). Kosztowało mnie to prawie 100 tysięcy (!), podliczając wszystkie koszty (nie tylko "tłumaczenia") tysięcy za nic, albo więcej.
    Jak widzisz, nie liczy się, czy "tłumaczka", czy "tłumacz". Wolałbym minimum profesjonalizmu.
    Polubiłem Cie i staram traktować poważnie, Istoto Ludzka (bo nie mogę napisać "skarbie":):):)). Chciałbym, żebyśmy się nieco... spięli, a nie zasuwali androny. Wtedy będzie ciekawiej. Nie nalegam. Zniknę po pierwszym komunikacie. Nie jestem "molestantem", słowo :):):)

    OdpowiedzUsuń
  19. Jeśli ktoś się dziwi rozmowom Dixi z samym sobą - było sympatycznie, ale skasowały się odpowiedzi. Przykładowa tutaj:

    (skubiąc ogonek) dziękuje cogito :))

    Dixi, Dixi, Dixi ... podajesz właśnie przykład FUNKCJI. Po pierwsze posłowanie to praca zarobkowa. Po drugie nazwa "kobieta-poseł" nie jest chyba poprawna. Jeśli w języku jest nazwa zawodu w wersji żeńskiej to należy go używać. W tym przypadku chodzi Ci o posłankę. Słowo to oznacza funkcję jaką spełnia osoba + dodatkowo informuje o jej płci. I nie jest to typowe dla każdego języka, bo np. po angielsku czytając o "Member of Parliament" z nazwy przyporządkowanej do funkcji nie dowiesz się jaka jest płeć osoby wykonującej ten zawód. Czy to znaczy, że angielscy parlamentarzyści są obojnakami?
    Argument jest chybiony, choć na pierwszy rzut oka wydaje się odpowiedni do zagięcia Myszek :)

    Jeśli chodzi o identyfikacje matczyne i ojcowskie, fajnie to brzmi, jednak Twoja intuicyjna interpretacja nie pokrywa się z praktyką. Gdyby bowiem tak było, dzieci wychowywane tylko przez matkę nie miałyby pojęcia o cywilizacji i kulturze, a wychowywane tylko przez ojca do końca swoich dni nie miałaby poczucia odrębności od świata. Lacan pisząc o funkcji ojca, niekoniecznie ma na myśli ojca fizycznego. To po prostu trzeci element rozdzielający matkę od dziecka. Jest on istotny, ponieważ Lacan w zamknięciu na trzeci element upatrywał przyczyn psychoz u ludzi dorosłych. Sam Lacan posługiwał się symbolizmem, odnosił się do Biblii, w której jak wiadomo Bóg jest mężczyzna, trudno więc aby podświadomie nie wywyższył którejś płci językowo. Ale o tym już pisałam, gdy argumentowałam, że im więcej słów ktoś wypowiada tym łatwiej poprzez analizę słów jakie dobiera odkryć prawdziwe poglądy osoby, nawet gdy osoba ta próbuje je ukryć :)
    Lacanowi wspaniałomyślnie wybaczam, ponieważ mam wielką moc ;)))

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Jeśli to tylko możliwe (a możliwe jest ZAWSZE), NIE wybieraj komentowania jako: ANONIMOWY, tylko "Nazwa/adres url".

Nawet, gdy nie masz swojej strony/bloga (czyli adresu url), NAZWA WYSTARCZY. I wtedy wiem, że ty to Ty :). And we can talk ...


W przypadku podejrzenia, że uporczywe podpisywanie się jako anonim jest spowodowane tym, że nie jesteś dość rozgarnięty/a, zastrzegam sobie prawo kasowania. Swoją głupotą nie należy męczyć innych.
Miłego dnia :)

Popularne posty