O Katyniu raz jeszcze

Chciałam coś wypocić na ten temat, gdy wpadł mi w ręce artykuł autorstwa prof. Bronisława Łagowskiego pt. "Jednomyślność po katastrofie" z Gazety Wyborczej.

(...). Lądowanie odbyło się zgodnie z ideą Powstania Warszawskiego. Pilot otrzymał ostrzeżenie, że warunki atmosferyczne nie pozwalają na lądowanie, zdecydowano jednak, że nie należy się bać, punktualna obecność na mszy w Katyniu jest ważniejsza w tej chwili niż względy bezpieczeństwa. Główny pasażer od lat nauczał bohaterstwa, nagradzał odważne dzieci i sam dawał przykład nieustraszoności, domagając się kiedyś lądowania w niebezpiecznym rejonie północnego Kaukazu. Przyciąganie ziemskie pod Smoleńskiem okazało się silniejsze niż etos bohaterstwa i sprawiło, że materia samolotu oraz ciała ludzkie w ciągu sekundy uległy całkowitej destrukcji.

Katyń stał się centralnym składnikiem polskiej polityki historycznej, ważniejszym od Powstania Warszawskiego, Państwa Podziemnego czy "żołnierzy wyklętych". Mord katyński miał miejsce 70 lat temu, ale komentatorzy o różnych poziomach umysłowych twierdzą zgodnie - z małymi odmianami stylistycznymi - że katastrofa pod Smoleńskiem to "dramatyczny przeklęty Katyń", że w Katyniu "próbowano nam głowę odciąć... i teraz też zginęła elita naszego kraju". Słyszy się też, że to "drugi Katyń". W różnych telewizjach występują osoby proszące czy domagające się, aby ofiary katastrofy dopisać do listy katyńskiej (...). Zdumiewający cynizm, z jakim Polacy posługują się Katyniem w psychologicznej wojnie z Rosją, nie byłby możliwy, gdyby tę zbrodnię brano konkretnie, egzystencjalnie, jako fakt zaistniały w określonym miejscu i czasie, przez ludzi opłakiwany od początku, przez państwo wielokrotnie należycie uczczony, dziś będący już tylko wspomnieniem.

Z historii świeckiej, gdzie czyny się przedawniają, lekkomyślni Polacy przenoszą Katyń do sfery niby-świętej, gdzie wszystko, co było kiedykolwiek, może istnieć w nieskończoność, pod warunkiem że jest podtrzymywane w symbolicznym bycie za pomocą odpowiednich rytuałów. Ludzie, którzy zginęli pod Smoleńskiem, lecieli, aby w Lesie Katyńskim odprawić jeden z takich rytuałów. Gdyby nie było w Polsce pseudoreligijnego kultu Katynia, ci ludzie by żyli (...).

Katastrofa pod Smoleńskiem nie jest jedyną szkodą, jaką powoduje polityczno-religijny kult Katynia. Profesor Władysław Markiewicz mówi, że Polacy zdziwaczeli na tym punkcie. Myślę, że jest gorzej. Oni sami siebie zatruwają moralnie (...). Człowiek, którego ojciec zginął w Katyniu, powiedział Zamoyskiemu: "nie będę jeździł na żadne głupie msze w Katyniu. Ojciec zginął, tragedia była, zbrodnia była, ale nie można się nad tym rozwodzić i płakać bez końca".

Katastrofa pod Smoleńskiem jest interpretowana powierzchownie, bo przecież w Polsce żałoba, a zwłaszcza "chwile zadum" służą do tego, aby nie rozumować (...). Polityk, który za życia nie miał szans wygrać drugich wyborów prezydenckich, wskutek błędu pilota stał się "królom równy".

Według odwiecznego politycznego toposu, gdy król nie ma syna, po jego śmierci władza przechodzi na brata. Im dłużej trwa żałoba narodowa, im bardziej przedłuża się "chwila zadumy", tym większe prawdopodobieństwo, że urząd prezydencki obejmie brat (...). Gdyby się udało przedłużyć "chwilę zadumy" o jeszcze jeden tydzień, mielibyśmy prezydenta wybranego przez aklamację.
Cały tekst tutaj.

Komentarze

  1. I co ja mam napisać,kiedy wszystko powiedziane...Powiem krótko, dwukrotnie przeczytałem i stwierdzam,że to świetny post. Naród( nie cały) oszalał a pisuary i jego pomagierzy w ambonach to wykorzysta. I,co najgorsze,gdy popatrzy się na sondaże....pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kwintesencją tego artykułu jest zdanie "Gdyby nie było w Polsce pseudoreligijnego kultu Katynia, ci ludzie by żyli." A tak mamy dodatkowy kult Lecha Aleksandra Katyńskiego, po ojcu zwanego Kaczyńskim.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, dobrze to ujęła autorka postu.Lech Katyński bardzo mi się podoba,czy mogę tego używać?

    OdpowiedzUsuń
  4. Ha, ha, właśnie się zastanawiałem, czy nie przekleić albo zlinkować tego tekstu u siebie. Też mi się bardzo spodobał.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Jeśli to tylko możliwe (a możliwe jest ZAWSZE), NIE wybieraj komentowania jako: ANONIMOWY, tylko "Nazwa/adres url".

Nawet, gdy nie masz swojej strony/bloga (czyli adresu url), NAZWA WYSTARCZY. I wtedy wiem, że ty to Ty :). And we can talk ...


W przypadku podejrzenia, że uporczywe podpisywanie się jako anonim jest spowodowane tym, że nie jesteś dość rozgarnięty/a, zastrzegam sobie prawo kasowania. Swoją głupotą nie należy męczyć innych.
Miłego dnia :)

Popularne posty