Odchodzimy ...

Na tym etapie analizy czarnych skrzynek Tu-154, który rozbił się pod Smoleńskiem, można stwierdzić, że gen. Błasik, czyli szyszka pilotów, wszedł do kokpitu na chwilę przed katastrofą i tam zastała go śmierć. Oczywiście, komentatorzy dość ostrożnie starają się obchodzić sugestie, że generał był tam z ramienia prezydenta, aby wymóc na pilotach lądowanie w niekorzystnych warunkach. To delikatna sprawa tuż przed wyborami ogłaszać, że brat jednego z kandydatów jest de facto moralnie odpowiedzialny za śmierć tylu ludzi. Drugi zarejestrowany głos nie został jeszcze oficjalnie podany do wiadomości. Na razie zostawia się sprawę ew. nacisku wywieranego na pilotów ocenie psychologów. Myślę, że zapis czarnych skrzynek powinien być upubliczniony. W tym przypadku mówienie o informacjach wrażliwych jest rodzajem matactwa. Ja się domyślam, że dla wielu tzw. "gazet" byłaby  hitem wiadomość, że piloci w czasie katastrofy mieli na sobie kabaretki. A ponieważ takich rewelacji się nie spodziewam, przejrzystość powinna wziąć górę nad dziewiczym krygowaniem się. Czy pierwsze przeczucie wielu osób, że prezydent po raz kolejny (i tym razem ostatni) chciał udowodnić kto jest wyższy, było przeczuciem właściwym? Gdyby okazało się to prawdą, nie ma się z czego cieszyć. Od początku uważałam wszystkie te śmierci za kompletnie bezsensowne. Kogo może zadowolić potwierdzenie takiej opinii faktami?
_____________________
_____________________

Gdy Tu-154 schodził poniżej 80m pilot zdecydował "odchodzimy", co powinno oznaczać przerwanie podchodzenia do lądowania. Samolot jednak nadal obniżał lot. Dlaczego?
_____________________
_____________________

Przypomnienie nr 1: Czasowy schemat wydarzenia jest prosty: Polacy lecieli do Katynia na mszę, która miała się odbyć w godzinach przedpołudniowych. Lądowanie kilkaset kilometrów dalej (a taki byłby efekt rezygnacji pilotów z lądowaniu w Smoleńsku) oznaczałby przeniesienie obchodów na godziny popołudniowe. Z informacji nie wynika, aby goście mszalni brali pod uwagę ewentualność nocowania w Smoleńsku. Miał to być mały rekonesans "na groby", w przypadku zaś opóźnienia imprezy, plan oszczędnościowy (przecież wiemy, jak biedni są nasi posłowie) mógłby się posypać.

Przypomnienie nr 2: W 2008 roku srebrny medal zasługi dla obronności dostał kpt. Grzegorz Pietruczuk, który nie wykonał rozkazu prezydenta w drodze do Tbilisi, uznając, że lądowanie w tym miejscu, w którym chciał wylądować prezydent, jest zbyt niebezpieczne. Kpt. napisał w meldunku:

Po tym pan prezydent przyszedł do kabiny pilotów i osobiście jako zwierzchnik sił zbrojnych polecił mi lecieć do Tbilisi.

Sam prezydent oświadczył w tej sprawie:

Ja nie wydawałem rozkazu, ja tylko wydałem polecenia różnym dużo wyższym niż pilot oficerom Wojska Polskiego. I oni zrealizowali moje polecenia i wydali pilotowi rozkaz na piśmie. I pilot nie usłuchał.

Inna złota myśli Lecha Kaczyńskiego na ten temat:

Jeśli ktoś decyduje się być oficerem, to nie powinien być lękliwy.Po powrocie do kraju wprowadzimy porządek w tej sprawie. 

Pytam więc: co tam robił gen. Błasik?
Ja nie wątpię, że prezydent pragnął uchodzić za osobę odważną.  Jego kancelaria uznała odznaczenie pilota za  kolejną złośliwość rządu Tuska. W zestawieniu z listą ofiar katastrofy jakże pretensjonalne to dzisiaj brzmi.

Komentarze

  1. "Pytam więc: co tam robił gen. Błasik?"

    Też jestem ciekaw. Siedział na jumpseacie i mówił "leć Arek, leć, poradzisz sobie, zaraz zobaczysz ziemię"?

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam, ale gdy przeczytałam w Onecie o tym, że w kokpicie był generał Błasik, to zaśmiałam się gorzko. Bo wiedziałam od początku, że ta bajeczka przejdzie :))
    A gdy obejrzałam i usłyszałam Anodinę, myślałam, że padnę! Nie jestem ani wielbicielką teorii spiskowych, ani fanatyczną fanką prezydenta, ale wersja Anodiny była nie tylko nielogiczna i niespójna. To się zaczyna robić wręcz groteskowe :)

    A smuci mnie ta groteskowosć tym bardziej, że idzie o honor wyszkolonego pilota. No i nieżyjącego prezydenta, fanatycznie znienawidzonego.

    Oczywiścię wątpliwosci polskich ekspertów, bardzo racjonalnie uargumentowanych, nikt nie bierze pod uwagę. Bo i po co :)

    Zrzucić na prezydenta i pilota - bedzie milutko i wygodnie. Nikogo nie zaboli i relacji nie popsuje.
    dagmarella

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj Myszko, ja od dawna pisałem,że poznanie prawdy i tak nie rozwiąże teorii spiskowych.Że prawda będzie nieprawdą. Przykład Dagmarelli jasno określa nastawienie części społeczeństwa,która czeka na oświadczenie typu: Tusk i Putin wynajęli szeregowego Dolota(świetna bajka),aby zakończył podróż tego samolotu. A ty masz rację, dowody wskazują jednoznacznie na sytuację wymuszenia lądowania. Nie rozumiem tylko, dlaczego drugi głos w kabinie, jest niby rozpoznany a jednak ze względów moralno-etycznych nie może być w tej fazie sledztwa podany. Pozdrawiam Cię serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jacku, zadziwia mnie, że wiesz, co ja myślę ;)) Twój przykład dowodzi, że z fanatyzmem w drugą stronę też można przesadzić ;)) Ale rozczaruję Cię - akurat nie Tuska, ani Putina nie obarczam winą za katastrofę!

    Jestem człowiekiem, który nie da sobie wmówić żadnej z bajeczek - ani tej o "Tusku Krew Na Rękach", ani tej o Błasiku, który naciskał.
    Jak się słyszy Anodinę, czy Edmunda Klicha, nie sposób nie mieć wątpliwości. Przecie Klich sugeruje, że... Błasik samą obecnością wymusił ladowanie.

    Oczywiście o innej przyczynie katastrofy mówić nie wolno - bo rusofobia, bo zrywanie przyjaźni z "braćmi Moskalami". o zaniebania też ich nie można oskarżać.

    A gdy znaleźli się ci, którzy mieli dowody na pomyłkę kontrolera rosyjskiego - zostali błyskawicznie spacyfikowani ;))

    Istnieje spora przestrzeń między snuciem teorii spiskowych, a używaniem rozumu. A po słowach Anodiny i Klicha niemożliwym jest wręcz nie mieć wątpliwości!


    dagmarella

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj, Myszko.

    Chyba więcej jest takich osób o takim zdaniu jak Twoje.
    Zapoznając się na bieżąco z tym, co podają nam media, dochodzę do wniosku, że powtórzyła się sytuacja z Tbilisi.
    Jeden z pilotów uznał, że warunki są niekorzystne i należy "odejść" a 2. pilot zrobił inaczej. Obecność gen. Błasika w kokpicie jest dla mnie niezrozumiała i jak najbardziej przemawia za wersją taką, że to głowa państwa wywarła presję.
    Zdaję sobie sprawę z tego, że wiele spraw zacznie wychodzić dopiero po wyborach a prawda, jeśli w ogóle w całości wyjdzie na jaw, ujrzy światło dzienne za lat naście.
    Teraz możemy sobie jedynie domniemywać na podstawie tych serwowanych nam przez media ochłapów.

    Pozdrowioneczka ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Przyznaję,że moj pogląd na sam fakt katastrofy jest podobny do Twego .Meritum - moralna wina -może nawet w postaci bis-. Wiem ,że myśl wyplynięta z serca, z szoku tamtych dni, żalu i bolu ogromnej straty jest intuicją, w ktorej zawiera się ziarno nagiej prawdy. Reszta to tylko dodatkowe uzupelnienia na okoliczności tej traumy. Oby z tak tragicznego faktu dotarla mądrość do głow i serc politycznych:odpowiedzialnośc za dzialania, slowa i wzięcie skutki na swe barki,sumienia. Odstawienie do lamusa partyjnych interesow i parytetow na rzecz dobra tu i teraz i przyszłości ogolu.

    OdpowiedzUsuń
  7. Anonimowy 28maja 9:59-zola to. Cala logistyka przygotowania lotu na mszę do Katynia jest jedną wielką megalomanią, rażacą brakiem tego wszystkiego, co winno cechą być każdego polityka, a co dopiero człowieka ze świecznika.Przewidywanie, odpowiedzialnośc za realizowane plany..itd. A tu nawet wielkość samolotu nie dostosowana do poligonowego lotniska.Nie mówiąc już o zaproszeniu tylu gości,tak ważnej dla kraju jakości.Zaproszenie - to wielka odpowiedzialnośc za nich! To branie za nich i ich życie odpowiedzialności gospodarza lotu.Z takiej choćby powinności.zola

    OdpowiedzUsuń
  8. Dagmarello, rozumiem, że głos generała został zidentyfikowany. Sądzisz, że osoby z otoczenia generała, które ten głos identyfikowały, kłamały? Dlaczego tak uważasz? Jeśli jest to mistyfikacja, wcześniej czy później zostanie to ujawnione - jestem o tym przekonana :)

    Jeśli chodzi o "winę" pilota, z tego co mówią eksperci sprawa jest skomplikowana. Lotnisko pod Smoleńskiem przypomina ugór z szopą w charakterze bazy kontroli lotów. To, że było to miejsce zapyziałe i niedoinwestowane jest oczywiste na pierwszy rzut oka. Czytałam, że Tusk lądował tam Casą, a nie rządowym Tu-154.

    Czemu w sobotę wybierając samolot rządowy nie zdecydowano się na porządniejsze, choć bardziej oddalone lotnisko? Myślę, że ta katastrofa to zbieg wielu okoliczności i ja osobiście nie tragizuję nad niezmywalnym grzechem pilotów. Bardzo współczuję ich rodzinom, bo teraz będą musiały wysłuchiwać pitolenia "miłosiernych" do piątego pokolenia.

    Natomiast odpowiedzialność moralną przypisuję organizatorom całego "obchodzenia". Skoro są to ludzie tacy bogobojny, uważam, że powinni przemyśleć, co ich bóg miał im do powiedzenia.

    W sprawie "fanatycznie znienawidzonego prezydenta" - ja się nie dziwię, że Gruzini LK podziwiają. Oni nie musieli co miesiąc wysłuchiwać we wszystkich mediach, od kogo prezydent żądał przystawienia dodatkowego krzesełka, albo kogo uważał za tchórza lub dziada.

    ......

    Jestem zdania, że faktycznie równie dobrze do tej katastrofy mógł się przyczynić błąd osoby siedzącej w szopie szumnie nazywanej wieżą kontroli lotów. Takie stwierdzenie nie ma dla mnie żadnego rusofobicznego rysu (są oczywiście tacy którzy stwierdzą, że nie był to błąd, ale "celowe wprowadzenie w błąd" ... jakby nasz prezydent był politykiem światowego formatu i warto byłoby nastawać na jego życie ... do tego trzeba mieć jednak wyobraźnię, której ja nie posiadam).

    Jeśli generał był tam obecny, to nie masz racji. Lub unicestwiasz szereg badań psychologicznych potwierdzających, że przemoc psychiczna nie wymaga słów, podobnie jak "autorytet" związany z rangą. Wystarczyła tylko obecność generała, by pilot spanikował w momencie otrzymania sprzecznych lub zaskakujących informacji z ziemi. Są powody, dla których misie-odwiedzacze są nieproszonymi gośćmi w kokpicie i to jest jeden z nich.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Jeśli to tylko możliwe (a możliwe jest ZAWSZE), NIE wybieraj komentowania jako: ANONIMOWY, tylko "Nazwa/adres url".

Nawet, gdy nie masz swojej strony/bloga (czyli adresu url), NAZWA WYSTARCZY. I wtedy wiem, że ty to Ty :). And we can talk ...


W przypadku podejrzenia, że uporczywe podpisywanie się jako anonim jest spowodowane tym, że nie jesteś dość rozgarnięty/a, zastrzegam sobie prawo kasowania. Swoją głupotą nie należy męczyć innych.
Miłego dnia :)

Popularne posty